POSTPISIE
O ile sprawy potoczą się pomyślnie, czeka nas, nie ma lekko, czas rozliczeń z przeszłością, okresem błędów i wypaczeń, z czego znowu będzie wynikać, że nie jesteśmy drugą Japonią i nigdy nie będziemy.
TEGO NIE BĘDZIE
Zapewne powołana zostanie jakaś komisja, która ustali, że setki milionów złotych wydanych na urzędników spółki Centralnego Portu Komunikacyjnego, pracowicie kompletujących papierki, z których chciano zbudować pasy startowe poszło się jebać. Symulacje ekonomiczne były zbyt optymistyczne. Nie ma faktycznego uzasadnienia do topienia w tym projekcie kolejnych 100 miliardów, których tak naprawdę też nie ma.
Zapewne ex-minister przemysłu ze skruchą przyzna, że istotnie zmarnowano 8 lat, na projekt Izery i w istocie wydanie 0,5 mld zł na uzyskanie promesy zakupu łąki, na której miałaby stać jej fabryka to niejaki surrealizm. Może nawet ktoś pójdzie siedzieć a po dwóch latach wyjdzie za dobre sprawowanie.
No nie udało się też wskrzesić przemysłu stoczniowego. Stępka promu „Batory” oblana szampanem przez Morawieckiego nadal pozostaje stępką. Nie wyszło z pływającym terminalem do przeładunku gazu LPG. Nie udało się z portem zbożowym. Nie powiodła się budowa siłowni nuklearnej. Nie udało się postawić zapory wodnej na Kujawach. Natomiast przekopana Mierzeja Wiślana jest tak naprawdę nieżeglowna dla statków pełnomorskich. Trzeba byłoby wydobyć miliony ton piachu z dna zalewu i morza, żeby coś z tego było.
Porażki te mają dodatnią wartość kabaretową, natomiast niestety są to finansowe, organizacyjne, inżynierskie klęski wynikające z głębokich pokładów narodowej nieudaczności , które po raz kolejny na przestrzeni ostatnich 50 lat władze państwa chciały pokonać atakując je z Warszawy.
TO JUŻ BYŁO
Poprzednim razem podobny wysiłek podjął pierwszy sekretarz KC PZPR Edward Gierek zakładając naiwnie, choć w pewnym sensie słusznie, że na początku trzeba trochę udawać, że się umie aby czegoś się rzeczywiście nauczyć. Wsparte było to pozytywistycznym przesłaniem, że „chcieć to móc”, które przypisuje się Zofii Nałkowskiej. Wydatkowano ogromne środki na zakup licencji samochodów, domów z wielkiej płyty, fabryk maszyn budowlanych a nawet ciągników rolniczych, które w owym czasie sami robiliśmy w miarę dobrze, zakładając, że każde przedsięwzięcie gospodarcze, to jakieś ryzyko a kto nie ma pieniędzy aby je realizować po prostu je pożycza. Miano zarazem ogromną wiarę w gospodarkę sterowaną centralnie, naukowe pryncypia ekonomii socjalizmu, przewodnią rolę klasy robotniczej oraz przeświadczenie, że jednak jesteśmy białymi ludźmi, którym bliżej jest do Francuzów niż ludów koczowniczych.
Ten optymizm doprowadził do kilkunastoletniego kryzysu, który wraz z horrendalnymi wydatkami na zbrojenia, polska armia liczyła w porywach 350 tys. ludzi, spowodował, że masło było na kartki, benzyna dostępna co drugi dzień dla posiadaczy talonów, talony były również na buty, wódka z przydziału, wyłączenia prądu zdarzały się trzy razy w tygodniu, akurat wtedy, kiedy w telewizji miała iść burżuazyjna „Dynastia”1.
Warto przypomnieć, ponieważ ludzi, którzy to przeżyli jest coraz mniej. Pomarańcze były za dolary, odkurzacze na zapisy, olej jadalny, z tak zwanych darów, rozprowadzał kościół. Brak perspektyw, beznadzieja, zamknięcie granic, niemoc doprowadziły do wybuchu społecznego, w którym po obu stronach barykady, na szczęście, było to samo przeświadczenie: Socjalizm nie działa.
BŁĘDY U PODSTAW
Gospodarka sterowana przez państwo to absurd. Nasza chrześcijańska prominencja, zakładająca bezinteresowną miłość bliźniego, niestety nie pozwala na sentymenty w świecie rachunku ekonomicznego. Walka o przetrwanie na rynku musi być brutalna, chociaż nie koniecznie krwawa. Produkcja przemysłowa to bardziej konkurencja niż symbioza, chaos niż harmonia. Zgadywanie wygrywa z planowaniem. Intuicja jest lepsza niż wykształcenie.
Potem mięliśmy wręcz modelową prywatyzację gospodarki. Każdy dostał kawałek Polski w formie „świadectwa udziałowego” Programu Powszechnej Prywatyzacji, jednak skorzystało na tym faktycznie niewielu. Kiedy już wszystko rozkradziono, przez 20 lat wychodziliśmy na prostą i nieźle to szło.
Pokolenie Kaczyńskiego, które jednak miało w tym PiS-ie coś do powiedzenia oraz posiadało wspomnienia minionego systemu, o dziwo dokonywało czegoś na kształt gierkowizacji państwa, która nie mogłaby się udać nawet, jakby rządy PiS trwały jeszcze 15 lat. Jednak ta propaganda przyszłych sukcesów miała doniosłe znaczenie psychologiczne, budując poczucie narodowej dumy. Miło było pomyśleć, że będziemy mieli armię, która sama potrafi się obronić, największy hub lotniczy w Europie a nasze statki pruć będą spienione bałwany Pacyfiku i Morza Barentsa.
ZMIANA PARADYGMATU
Wirtualne powody do nieuzasadnionej dumy znikają a będzie trzeba przedstawić narodowi nowe. Jest to o tyle trudne, że powody do dumy są zazwyczaj odwrotnie proporcjonalne do ich rzeczywistej użyteczności a na bezużyteczność już nas nie stać. Egipcjanie są dumni z piramid, które w gruncie rzeczy są przecież zwykłymi grobami, pomnikami megalomani przeszłych królów, wybudowanymi kosztem zmarnowania życia i cierpienia tysięcy pradawnych niewolników. Największym powodem do dumy jest wszak niewygodny, zawodny, niebezpieczny super samochód, vide lamborghini, kosztujący ile 100 normalnych samochodów choć nie warty nawet ułamka nowej skody. Przynoszące przemoc i zniszczenie czołgi, tak naprawdę opłacane są cierpieniami tysięcy ludzi pozbawionych właściwej opieki w szpitalach bo pieniądze nie poszły na pielęgniarki, tylko na gwintowane lufy. Czołg wzbudza podziw na defiladzie i daje poczucie mocy a staruszek, któremu o kilka lat przedłużono życie na wózku inwalidzkim, nikogo nie rajcuje.
Wydaje mi się jednak, iż ten poziom wysokiego samozadowolenia z byle czego, tak naprawdę spowodowany jest przedstawianiem spraw mogących być przyczynkiem do zasłużonego splendoru w niewłaściwym świetle i kontekście. Ów kontekst trzeba zmienić na najbliższy czas, bo jak nie , będzie rewolucja, wojna domowa lub jakiś zamach stanu.
ŚWIATŁOŚCI W CIEMNOŚCIACH
Musimy zatem sobie uświadomić nasze ogromne narodowe zasługi dla higieny dnia codziennego całej Europy, gdzie co trzeci Europejczyk pierze swoje gacie w wyprodukowanej w Polsce pralce. Jesteśmy największym na kontynencie eksporterem tych wydłużających życie, podnoszących jego komfort, poprawiających jakość stosunków międzyludzkich urządzeń. Może Niemiec nie wie kim był Mickiewicz ale wkładając kalesony do bębna musi czuć uległość i szacunek dla naszych prześwietnych monterów, lakierników i elektryków, którzy właśnie dla niego zrobili to niezbędne do przetrwania urządzenie. Na pewno też żałuje, że jego dziadek zbombardował Westerplatte.
Może nie urodziliśmy Billa Gatesa, który pod szyldem „Windowsów” skonstruował pierwszą wirtualną maszynę do pisania ale to dlatego, że mamy firmę „Drutex”, która jak sama wskazuje nazwa, zajmuje się produkcją okien. Co drugie okno w nowobudowanych domach izolujące Francuza, Fina czy Szweda od upału i zawieruchy, ulewy i śnieżycy, od ram po szyby zrobione jest przez Polaków.
Niech się Duńczyk nie obnosi ze swoim Lego a Holender z Heinekenem, ponieważ te drzwi wejściowe, które zabezpieczają go przed utratą całego majątku i gniewem ludzi wyznania odmiennego, przybyłymi z Afryki, wyprodukowane zostały na pewno w Polsce. I niech ten Holender nie zapomina, że ów Heineken, który jest dla niego niczym dla nas „Czysta Wyborowa” – to tak naprawdę wyprodukowany został w Żywcu z wód rzeki Soły.
Żaden hugenocki Halloween, nie mógłby się odbyć, gdybyśmy nie dostarczyli Europie dyń. Jesteśmy największym na świecie eksporterem tych owoców ( może warzyw) dając milionom dzieci 400 tysięcy ton corocznej radości.
Może nie znamy się na elektryczności a żarówki z Piły sprzedawane są pod flagami Philipsa, ale co druga świeca w europejskim domu, na grobie i prze romantycznej kolacji odlana została w Polsce. Magia płonącego knota pochodzi znad Wisły.
Musimy jasno powiedzieć, że nie wszystkie owoce są równe. Banany to w gruncie rzeczy nieco miększe słodkawe kartofle w za grubej skórze. Pomarańcze … i to ma być dobre ? Z tą skórą, od której czujemy szczypanie pod paznokciami ? A może te ananasy mające korę zamiast skóry ‚które po oskalpowaniu siekierą można jakoś przełknąć, jeżeli wydobędzie się je z puszki ?! Prawda jest jednak taka: Owocem, o którym każdy inny owoc myśli: „ pozwól mi boże być takim jak on” , jest jabłko ! To jest wszech owoc ! Owoc panów i tutaj prawda jest po naszej stronie. Jesteśmy największym producentem jabłek na świecie, które w Chinach i Japonii uchodzą za produkty luksusowe. A te nasze soki jabłkowe ! Mniam, mniam ! Załamują światło, jak 12 letnia whisky i mają zero alkoholu. Cały mahometański Bliski Wschód poi nimi wielbłądy a pobożni imani za szklankę jabłkowego wyrzekają się nawet seksu.
W ten sposób doszliśmy do karpia. Jesteśmy największym eksporterem tej królewskiej ryby, w Europie właściwie jedynym, dla spożycia której przyzwoity Austriak będzie kradł, żebrał, kłamał lub oszukiwał. Taka jest to dla niego pokusa.
Przetwory z aronii poleca się do powszechnego stosowania przy leczeniu nadciśnienia, arteriosklerozy, zapalenia błony śluzowej żołądka, hemoroidów i chorób naczyń włosowatych. Kto jest największym producentem tego specyfiku – niestety musimy być szczerzy. Polacy.
Jeżeli chodzi o grzyby, to taki Szwed i Norweg nie wiedziałby, że to się nadaje do jedzenia. Wjechaliśmy do tej Skandynawii, hodowanymi na końskim łajnie pieczarkami i trzymamy ich za moszny. Durexami nam nie zaimponują. Jesteśmy najpotężniejsi we wszechświecie. Na Marsie nie ma przecież pieczarek.
Jesteśmy też największym dostarczycielem akumulatorów litowo-jonowych. Wprawdzie rządzą tym Koreańczycy ale jeżeli Helmutowi w Hamburgu zapali się Tesla, to nie powinien mieć żadnych wątpliwości czyja to sprawka. Oczywiście pretensje kierować ma do swoich protoplastów. Normalne obciążenie karmiczne za te baraki pod Oświęcimiem.
Jesteśmy też mocni w wagonach i lokomotywach. W ciągu pięciolecia podwoiliśmy produkcję. Nie sprzedajemy tego tyle ile jabłek, ale nasze pociągi kursowały od Londynu po Moskwę, w czasach kiedy ta ostatnia jeszcze istniała. Na rynku przetargów publicznych krajowych i zagranicznych bydgoska PESA w minionym roku miała same sukcesy. Nie zanosi się na odwrócenie trendu.
RUSZYMY Z POSAD BRYŁĘ ŚWIATA
Nie mamy się czego wstydzić. Potomkowie będą czytać o naszych osiągnięciach z poczuciem dumy i usprawiedliwionej wyższości. Zgodnie z zasadą nie panuj lecz służ, odegrać możemy jeszcze znaczącą rolę w dziejach tego kontynentu i świata w ogóle. Jest tylko jeden warunek. Politycy! Precz z łapami od gospodarki. To wy jesteście dla niej a nie ona dla was.
Napisał:
Robert Jaruga
- „Dynastia” – amerykański serial telewizyjny (220 odcinków), wyświetlany w TVP między 1981 a 89 rokiem, przekonujący zwykłych ludzi, że bogactwo, jest gnuśne, nudne i niewarte zachodu. Na to dowód jest taki, że większość odtwórców głównych ról obecnie nie żyje lub ledwo żyje.
NOTA REDAKCYJNA
Nota Redakcyjna, to stopień doskonałości tekstu, jaką zdaniem zespołu redakcyjnego osiągnął autor mozoląc się przy komputerze.
Ów stopień wyrażamy w procentach, ponieważ wszystko, co zawiera procenty jest dużo bardziej godne uwagi niż to, co procentów nie zawiera, vide piwo bezalkoholowe.
Idealny tekst, czyli taki, który nie istnieje otrzymałby
100 PROCENT
Dziś dajemy:
Ponieważ :
- sprawa jest na miarę być albo nie być narodu.
Brakuje nam jednak, tego o co w każdym dobrym kryminale chodzi – mianowicie, kto zabił ?
Bez tych personaliów, nie można powiedzieć, że tekst jest stuprocentowy, bo nie jest.
O AUTORZE :
Jest sukcesem reprodukcyjnym ojca Józefa i matki Marii. Jasno z tego wynika, że urodził się w świętej rodzinie. Skończył dziennikarstwo w Warszawie i nauki polityczne w Hamburgu.
Wolno mu więc o sobie mówić, że jest prawdziwym hamburgerem. Pociesza go, że składa się z inteligentnej materii o masie 1300 gramów (waga mózgu).
Martwi, że zliczając masę 7,3 miliarda mózgów zamieszkujących Ziemię wychodzi, że inteligentna materia stanowi pomijalny procent materii nieinteligentnej, z której składa się makrokosmos.
(Perfekcyjny w pielęgnacji swej intelektualnej niezależności – przyp. red).
Nawkładaj Autorowi ile wlezie
Formularz Kontaktowy
SKOMENTUJ
ALE…
Możesz zamieścić swój komentarz poniżej. Być może obraźliwy, prześmiewczy a nawet wulgarny pod warunkiem, że podpiszesz go własnym imieniem i nazwiskiem figurującymi w dokumentach metrykalnych.
Wszelkie komentarze, których autorzy wstydzą się tego co myślą i co zatem idzie piszą, przez co rozumiemy niechęć do wyjawiania swoich danych, będą usuwane.
Jeżeli czujesz potrzebę nawsadzania autorowi bezpośrednio a chciałbyś być anonimowy, użyj formularza kontaktowego powyżej.
Twoje uwagi, zgryźliwości oraz jak przypuszczamy również peany, trafią do skrzynki mailowej autora. Wiąże się to z niebezpieczeństwem, że możesz nawet otrzymać jakąś odpowiedź, propozycję lub zostać wyzwany na pojedynek.