CBA w NCBiR
Po 7 latach prokuratura i CBA ponownie weszły do Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Przypomnijmy ten skandal, kiedy była tam po raz ostatni, w 2016 roku. Otóż wówczas, chodziło o to, że żona szefa Centrum prof. Krzysztofa Jana Kurzydłowskiego zatrudniona została w spółce, której doradzała, jak uzyskać dotację. Za to ów Kurzydłowski spędził 2 miesiące w areszcie. CBA wyliczyło, że przyjął korzyści majątkowe w wysokości: 546 286,06 zł (Proszę zwrócić uwagę na tę precyzję. Imponujące jest one 6 groszy. Nieprawdaż !?) za przyznanie dotacji przez kierowaną przez się instytucję, w wysokości 12 mln. Akt oskarżenia skierowano po 4 latach. Obecnie sprawa toczy się w pierwszej instancji. Ponieważ możliwe są jeszcze dwie, o tym, czy Kurzydłowski jest winny czy nie, dowiemy się za jakieś 7–10 lat.
Tym razem jednak tak dobrze nie będzie.
Chodzi wszelako o 175 mln. Zapowiadane są kontrole wszystkich beneficjentów z ostatnich lat. Biorąc pod uwagę, że od 2016 roku NCBiR – dysponował kwotą między 4,5 a 5 mld zł rocznie ( to jest tyle, ile mniej więcej wynosi budżet Poznania) roboty jest huk. Świat polskich wynalazców, odkrywców i uczonych, których innowacyjne pomysły oceniane mają być tym razem przez prokuratorów ma się czego bać.
Chciałbym zobaczyć minę tego prokuratora, który się dowie, że na badanie niedźwiedzi brunatnych w Polsce wydano 3,9 mln zł a jest ich wszystkich 118 sztuk. Nie ma takiego pacjenta NFZ – który był tak dokładnie przebadany, jak polski niedźwiedź. Ba więcej ! Wnioskodawcy tego projektu musieli przekonać urzędników NCBiR – że projekt jest rentowny czyli, na siebie zarobi. Nie wiadomo, jak to zrobili, bo na przykład uczeni zabiegający o milion dotacji na wyhodowanie żubra z próbówki nie dostali nic. Uznano, że przedsięwzięcie nie jest społecznie użyteczne a i ekonomicznie żadne.
Zapewne pewnym problemem będzie przekonanie prokuratury do celowości i sensowności wydatkowania miliona zł, które otrzymała Polska Izba Przemysłu Skórzanego na zaprojektowanie butów dla seniorów wyposażonych w zdalnie sterowany system auto sznurowania. Projekt zakończył się w 2018 roku a emeryci nadal nie mają zdalnie sterowanych sznurowadeł.
Nie chciałbym być też w butach, stających przed prokuratorem uczonych realizujący projekt za prawie 15 mln zł pod tytułem: „Metodologia wyznaczania sweet spot’ów na podstawie własności geochemicznych, petrofizycznych, geomechanicznych w oparciu o korelację wyników badań laboratoryjnych z pomiarami geofizycznymi i modelem generacyjnym 3D.” W efekcie ukazało się 16 artykułów w czasopiśmie „Nafta i Gaz”. Zorganizowano dwie międzynarodowe konferencje. Patenty i prawa ochronne – zero, wdrożenia zero, efekty praktyczne — zero, nieruchomości i infrastruktura – zero.
Nie będę się dalej wyzłośliwiać.
Prawda jest taka, że NCBiR sfinansował więcej projektów nieudanych niż udanych. Gdyby się dokładniej przyjrzeć owym wnioskom o dofinasowanie, w których obiecywano nie wiadomo co, a uzyskano cokolwiek to byłoby tego z 10 proc.
Problem jest zasadniczo taki a zarazem błąd myślowy leżący u fundamentów instytucji zwanej NCBiR-em, że im się tam zdaje, że są w posiadaniu patentu na to, jak się dokonuje wynalazków. Oni uważają, że mają na to algorytm.
Ów fałszywy algorytm
jest dość skomplikowany. Zdaniem NCBiR prawdziwy wynalazca nie może dyskryminować homoseksualistów, światków jehowy oraz czarnoskórych. Jego pomysły muszą być tożsame z pomysłami polityków Unii Europejskiej wyznaczających horyzontalne cele gospodarcze i społeczne. Proces twórczy musi odbywać się w Polsce. Nie może być rozpoczęty przed przyznaniem dofinansowania. Najlepiej, jakby wynalazca miał kolegów, którzy podzielają jego entuzjazm do wynalazku, którego jeszcze nie ma. Podobny lub tożsamy wynalazek nie został nigdzie na świecie opatentowany lub zastrzeżony. Na nieistniejący jeszcze wynalazek istnieć musi zapotrzebowanie rynkowe. Produkcja lub wdrożenie efektów wynalazczości muszą być opłacalne. Wynalazca znać musi wszystkie koszty swojego wynajdowania. Oraz określić, jak długo będzie myślał i najważniejsze, kiedy skończy. Ile odprowadzi podatku VAT ? Ile kosztować będą pracownicy na etatach a ile ci na umowę zlecenie. No i jeszcze mieć własne lub wspólnika pieniądze, w wysokości 20 proc. wartości projektu. Jest to oczywiście lista absurdów. Wymagań, którym nikt nie jest w stanie sprostać.
Walka o dotacje z NCBiR
– to w gruncie rzeczy konkurs retoryki, sztuka oszustwa, mistrzostwa Polski w hipokryzji. Owe doniosłe dokumenty zwane: „Wnioskami o dofinansowanie” to na ogół opowiastki fantastyczno-naukowe, upiększone cyferkami kreatywnych księgowych, nazwiskami z wizytówek bardziej dystyngowanych kolegów, świadectwami moralności wspieranymi przez nieuczciwość sięgającą szczytów głupoty.
Każdy składający wniosek do NCBiR walczy ze swoim sumieniem, inteligencją, realizmem i odkrytym przez naukę zasadniczym prawem przyrody, że natura jest obiektywnie nieprzewidywalna a jej działanie pozbawione celu. Miłować musi przede wszystkim pieniądze.
Prawdziwe historie
wielkich wynalazków lub odkryć wyglądają mniej więcej tak: Antybiotyki wynaleziono przez przypadek, szczepienia ochronne powstały w wyniku szczęśliwego zbiegu okoliczności. Anestezjologia to rezultat pewnej spostrzegawczości wobec znanych już reakcji organizmu na niektóre gazy. Röntgen odkrył swoje promienie niechcący, kuchenka mikrofalowa powstała mimowolnie podczas pracy nad radarem. Teflon wynaleziono jakimś cudem. Rozrusznik serca miał początkowo służyć do czegoś zupełnie innego. Podobnie jak wiagra była lekiem na serce a nie środkiem na kuśki stojenie. Szkła kontaktowe powstały w rezultacie wypadku lotniczego. Przekonanie świata nauki, że są bezpieczne dla oczu a biznesu, że da się na tym zarobić trwało 30 lat. Plastelina to produkt uboczny pracy nad oponami do samolotów. Operacje plastyczne dały się odkryć w trakcie poszukiwań terapii zeza. Zapewne tych przypadkowych przypadków jest zdecydowanie więcej niż wolicjonalnych odkryć. Być może potrzeba jest matką wynalazku – tyle, że zanim owa matka coś wreszcie urodzi, potrzebujący na ogół już nie żyje.
Niewątpliwie też wynalazki pojawiają się w rezultacie przypuszczeń, opartych o wcześniejsze obserwacje. Tak było z większością wynalazków elektrotechnicznych. Edison zauważył, że skoro drut, w którym płynie prąd nagrzewa się do czerwoności – do dałoby się z niego zrobić coś będącego elektrycznym źródłem światła. Nie nazywał tego nawet żarówką. Za setnym razem się udało. Podobnie było z silnikiem elektrycznym. Ktoś zauważył, że zasilana elektryką cewka może się obracać siłą własnego pola magnetycznego.
Wydaje się zatem,
że zdecydowanie należy przeorientować filozofię NCBiR ( lepiej pasującą do wyobrażeń nauki, jaka była w Związku Radzieckim) – lub po prostu instytucję zlikwidować.
Ten drugi postulat jest o tyle uzasadniony, że w społeczeństwach o wysokiej kreatywności, podobnych organów centralnych zarządzających twórczością inżynierską nie ma. Koszty innowacji ponoszą przedsiębiorcy i uczelnie, które przez to płacą mniejsze podatki. U nas zabiera się przemysłowi w podatkach aby oddać mu w dotacjach. Małpi biznes.
W Polsce problem jest jednak specyficzny. Biznes jest za biedny aby inwestować w badania podstawowe i prace wdrożeniowe. Pieniądze, którymi obdarowuje NCBiR – pochodzą od zachodnioeuropejskich podatników. Bez pośrednictwa jakiejś instytucji quasi ministerialnej trudno by było je w gospodarkę upakować.
Wróćmy do pierwszego,
onej zmiany filozofii, której bez pomocy, urzędnicy mniemający, że liczba (-9) jest większa od liczby (-2) (w rzeczywistości jest odwrotnie) nie dokonają mocami obliczeniowymi osobistych szarych komórek.
Nie chciałbym powiedzieć, że wiem, czego nie wiem, mianowicie, jak wynaleźć latającą łódź podwodną lub szczekający talerz, natomiast są pewne cechy wspólne dla zjawiska wynalazczości, które chcąc skutecznie alokować środki trzeba brać pod uwagę.
Wynalazca, odkrywca – w którego umyśle dzieją się wynalazki, jest osobistością w sposób rzucający się w oczy odmienną od większości populacji. Zmagającą się na ogół z jakimiś zaburzeniami, uzależnieniami, et cetera. Konkretnie. Mikołaj Tesla – alkoholik. Einstein niechluj dotknięty zespołem Aspergera, cierpiący na mydłowstręt. Izaak Newton – impotent. Leonardo Da Vinci – homoseksualista. Alan Turing — zatwardziały homoseksualista. Edison – zapóźniony w rozwoju. Stephen Hawking – całe życie żył tylko w połowie. Robert Koch śmiertelnym nudziarzem był. Nasz Kopernik był księdzem – co też nie jest zapewne przejawem zdrowia psychicznego. Geniusz i umiarkowane obłąkanie to różne cechy tego samego umysłu.A zarazem, co już wiem z autopsji, wynalazcy/odkrywcy są z reguły skromni, zakompleksieni, świadomi swoich niedostatków, niezaradni życiowo. Napisanie dla nich jakiegoś wniosku o pieniądze do instytucji, która ze stosunkowo skromnych biur przy Nowogrodzkiej 47 przeprowadziła się do ekskluzywnych ofisów Varso Tower — najwyższego budynku w Europie, jest równie niewykonalne, jak pokonanie własnej chorobliwej nieśmiałości.
Aby ta innowacyjność
i wynalazczość była przez NCBiR realizowana skutecznie trzeba odwrócić role. To nie wynalazcy mają szukać finansowania. To NCBiR na zasadach takich samych, jak policja poszukuje przestępców, musi poszukiwać wynalazców, wynalazków i odkrywców. Trzeba stworzyć grupę operacyjną, która ma podobne policyjnym kompetencje śledcze, ponieważ wynalazca lubi się kryć po kątach, niczym bandyta. Wbrew pozorom wynalazców jest dużo, natomiast też nie należałoby ich szukać wśród ludzi z doktoratami. Częściej będą to niedopatentowani inżynierowie, lub nawet w ogóle osobniki bez matury.
NCBiR – powinien wydawać więcej na promocję.
Ale nie tego, ile przepuścił pieniędzy na głupoty, tylko stworzenie pewnego etosu wynalazcy. Pośród celebrytów są już kucharze, fryzjerzy, piłkarze oraz pokazujące dupę pieśniarki. Matołectwo ! Zatem, nie wykreowanie celebrytów ze środowiska wynalazców i odkrywców to poważne zaniedbanie obowiązków w zakresie popularyzacji nauki. Wynalazcy muszą się stać widzialni i rozpoznawalni. Występować w reklamach telefonów, jak Hołowczyc, który wszak ma zupełnie inny zawód niż telefonistka.
Można by również stworzyć coś na kształt Kodeksu Wynalazczego opierając się na przykład, na Kodeksie Karnym. Zatem:
Kodeks Wynalazczy
Art. 1.
- 1. Kto przyczynia się do wydłużenia życia ludzkiego o 10 lat, doceniony będzie benefitem w wysokości 1000 średnich pensji krajowych, oraz tytułem magistra honoris causa, jeżeli tytułu magistra nie posiada.
- 2. Pomocnictwo w tej pomysłowości docenione będzie benefitami w wysokości od 100 do 500 średnich pensji krajowych.
Art. 2.
- 1. Kto opracuje system zmniejszający realne zużycie energii elektrycznej w budynku jednorodzinnym, wielorodzinnym, przemysłowym, biurowym lub urzędowym, które da się skwantyfikować wartością większą niż 12 proc. doceniony zostanie benefitem w wysokości pięcioletnich korzyści wynikłych z uzyskanych oszczędności.
Art. 3.
- 1. Kto wynajdzie metodę leczenia kotów z toksoplazmozy otrzyma benefit w postaci 11 do 17 kotów oraz 70 opakowań zbiorczych kociej karmy w odstępach sześciomiesięcznych.
- 2. W przypadku wynalezienia specyfiku na tę chorobę u ludzi, benefit również wypłacony będzie w kotach i karmie, przy przeliczniku średnia masa ciała człowieka przez masę kota razy 100 sztuk i 230 opakowań zbiorczych kociej karmy dostarczanych w odstępach ośmiomiesięcznych.
I tak dalej i dalej. W końcu jest też przecież metoda premiowania odkrywców za sukces. Obecnie na przykład oferuje się 5 mln dolarów dla tego, który wyjaśni skąd się wziął kod genetyczny w spirali DNA – pierwszej żywej komórki.
Nie upieram się, że te pomysły mają uniwersalną skuteczność. Natomiast wydają się bardziej pragmatyczne niż produkcja setek ton dokumentów, które mają dowieść tylko tego, że pieniądze wydatkowane na naukę nie zostały bezczelnie rozkradzione.
Napisał:
Robert Jaruga
NOTA REDAKCYJNA
Nota Redakcyjna, to stopień doskonałości tekstu, jaką zdaniem zespołu redakcyjnego osiągnął autor mozoląc się przy komputerze.
Ów stopień wyrażamy w procentach, ponieważ wszystko, co zawiera procenty jest dużo bardziej godne uwagi niż to, co procentów nie zawiera, vide piwo bezalkoholowe.
Idealny tekst, czyli taki, który nie istnieje otrzymałby
100 PROCENT
Dziś dajemy:
Ponieważ :
- sprawa jest na miarę być albo nie być narodu.
Brakuje nam jednak, tego o co w każdym dobrym kryminale chodzi – mianowicie, kto zabił ?
Bez tych personaliów, nie można powiedzieć, że tekst jest stuprocentowy, bo nie jest.
O AUTORZE :
Jest sukcesem reprodukcyjnym ojca Józefa i matki Marii. Jasno z tego wynika, że urodził się w świętej rodzinie. Skończył dziennikarstwo w Warszawie i nauki polityczne w Hamburgu.
Wolno mu więc o sobie mówić, że jest prawdziwym hamburgerem. Pociesza go, że składa się z inteligentnej materii o masie 1300 gramów (waga mózgu).
Martwi, że zliczając masę 7,3 miliarda mózgów zamieszkujących Ziemię wychodzi, że inteligentna materia stanowi pomijalny procent materii nieinteligentnej, z której składa się makrokosmos.
(Perfekcyjny w pielęgnacji swej intelektualnej niezależności – przyp. red).
Nawkładaj Autorowi ile wlezie
Formularz Kontaktowy
SKOMENTUJ
ALE…
Możesz zamieścić swój komentarz poniżej. Być może obraźliwy, prześmiewczy a nawet wulgarny pod warunkiem, że podpiszesz go własnym imieniem i nazwiskiem figurującymi w dokumentach metrykalnych.
Wszelkie komentarze, których autorzy wstydzą się tego co myślą i co zatem idzie piszą, przez co rozumiemy niechęć do wyjawiania swoich danych, będą usuwane.
Jeżeli czujesz potrzebę nawsadzania autorowi bezpośrednio a chciałbyś być anonimowy, użyj formularza kontaktowego powyżej.
Twoje uwagi, zgryźliwości oraz jak przypuszczamy również peany, trafią do skrzynki mailowej autora. Wiąże się to z niebezpieczeństwem, że możesz nawet otrzymać jakąś odpowiedź, propozycję lub zostać wyzwany na pojedynek.