Krystyna Pawłowicz całe życie robiła w prawie.
Tak po stronie jego stosowania, będąc wykładowcą akademickim. I po stronie tworzenia, będąc posłem. Ma świadomość prawną, jak mało kto. Zasiada teraz w Trybunale Konstytucyjnym pośród 15 sędziów, którzy w szczególnych przypadkach stwierdzają, czy ustawa jest, czy nie jest zgodna z konstytucją państwa.
Z zasiadania w tym Trybunale
wynika obowiązek, który zresztą będąc posłem Pawłowicz popierała i przegłosowała, że sędziowie mają składać oświadczenia majątkowe, podobnie zresztą, jak to robiła będąc posłem. Dwa lata wstecz Pawłowicz takiego oświadczenia nie złożyła. Obłudnica i hipokrytka twierdzono. A nawet poseł Tomasz Trela zasugerował, że Pawłowicz oświadczenia majątkowego nie składa, bo bierze łapówki. Sędzia Pawłowicz nie odniosła się do zarzutu merytorycznie. Jak dziecko, poszła w kierunku oceny insynuującego Treli, że jest chamem, łobuzem, dziadem kalwaryjskim, piątą ruską kolumną. Oraz łachem !
W rezultacie przepychanki Trybunał ujawnił w końcu stan finansów Pawłowicz. Oświadczenie majątkowe było dostępne publicznie krótko. Obecnie go nie ma. Natomiast kolejne oświadczenie prof. Pawłowicz, za rok 21, już się nie ukazało.
Jest odsyłacz do ustawy, z którego wynika, że Trybunał Konstytucyjny może nie upublicznić oświadczenia, jeżeli jego jawność zagrażałaby Krystynie Pawłowicz lub jej bliskim. Za nieprawdziwe oświadczenie jest więzienie. Trybunał Konstytucyjny podejmuje decyzję o nieujawnianiu oświadczenia na rzetelnie uargumentowany wniosek sędziego. Co znaczy, iż sędzia Pawłowicz, w sposób prawdziwy musiała wykazać, że ona lub jej bliscy czują się zagrożeni a możliwość ziszczenia się owej groźby wzrośnie.
Czyli nie może być to chucpa. Powód nieujawniania oświadczenia nie może być zmyślony. Ale nie jest powiedziane, że nie może być wymyślny.
Ludzie czują się zagrożeni
nie koniecznie napadem lub rabunkiem. Strach i zagrożenie pani Pawłowicz może czuć przed własnym odbiciem w lustrze, nazywa się to ezotofobią. Wykorzystaniem seksualnym — erotofobia. Małżeństwem — bardzo prawdopodobne, jest to gamofobia. Odczuwać może horror feminae – czyli strach przed dorosłymi kobietami. Ulegać pedofobii ( bardzo prawdopodobne) — lękowi przed małymi dziećmi. Może się bać, że ją ktoś pokocha, co nazwane jest filofobią (objawy: nadmierna potliwość, nieregularne bicie serca, duszności). Nękają ją być może strachy przed biseksualistami bifobia, gejofobia (wiadomo o jaki strach chodzi) lesbofobia i transfobia. Medycyna wyróżnia również, jako jednostki chorobowe: germanofobię, rusofobię, antysemityzm i ksenofobię.
Spośród katalogu możliwych lęków, na jakie może cierpieć człowiek, powyższe, przy współpracy z psychoanalitykiem wybraliśmy dla pani Pawłowicz nieprzypadkowo. Wszystkie te konstatacje, że jest osobą barwną lub kontrowersyjną nie wyjaśniają niczego. Być może nawet oddalają od prawdziwych powodów tej barwności, mogących mieć mroczne psychologiczne przyczyny.
Zasadniczo ludzie wykształceni,
są z reguły kulturalni. Doceniają moc i powagę słów. Dobierają je z najwyższą starannością — zwłaszcza prawnicy. Niektórych wyrazów i związków frazeologicznych w żadnych okolicznościach nie używają. Pawłowicz spełnia tę definicję w połowie. Jej agresywne wypowiedzi wskazywać by mogły (i niektórzy tak uważają nie znając jej akademickich prominencji), że jest babskiem z bazaru Różyckiego sprzedającym pyzy w dzień a w nocy burdelmamą na 1/3 etatu, prowadzącą tani kurwidołek.
W oglądzie Krystyny Pawłowicz otaczają ją: bydlaki buraczane, lewackie chamstwo, unijne szmaty, wykolejone ulicznice, infantylne wiedźmy, pastuchy słabej klasy, bydło poselskie, szaleńcy, stare dziadygi, bezczelni zdrajcy, niemieckie szmaty, skorumpowani alkoholicy, erotomani, seksualna patologia, dzieciobójcy, matkobójcy, ojcobójcy, bogobójcy, zniewieściali faceci, polityczni szantażyści i bejsboliści, wielbiciele kóz, sataniści, ćpuny, genderowi terroryści, kłamcy, łajdaki bez właściwości i zdolności honorowej.
Określeń tych używa często
i bez wyraźnego powodu, wobec ludzi, którzy na podobne nieparlamentarne epitety nie zasłużyli. Należy mieć uzasadnioną wątpliwość czy Krystyna Pawłowicz, która większość życia spędziła na uniwersytetach, kiedykolwiek spotkała jakąś unijną szmatę, dzieciobójcę, wielbiciela kóz itd. Zapewne nikt taki w jej życiu się nie pojawił. Trudno też się zgodzić, że podobne określenia są wyrazem jej rzeczywistych, wypracowanych intelektualnie poglądów. Są to obelgi, których celem jest atak, lub czego już nikt nie bierze pod uwagę, są one obroną. Nie na darmo się mówi, że najlepszą obroną jest atak.
Bardziej prawdopodobne jest zatem, że Pawłowicz nie tyle atakuje, co się broni. Broni się przed atakami swoich zaburzeń lękowych (wymienionych wyżej fobii) charakteryzujących się skrajnym, nieuzasadnionym i irracjonalnym lękiem przed niewielkim lub w ogóle nie istniejącym rzeczywistym zagrożeniem.
Stwarza to specyficzne
społeczne sytuacje wokół pani profesor. Ludzie, którzy słyszą o sobie powyższe słowa (często są to zbiorowości): infantylne wiedźmy, skorumpowani alkoholicy, wielbiciele kóz – czują się niesprawiedliwie osądzani. Pomawiani. Niesprawiedliwość jest zasadniczą, jeżeli nie jedyną przyczyną nienawiści. Oprócz osobników z zaburzeniami osobowościowymi, posiadaczy fobii endogenicznych lub nabytych, ludzie zasadniczo nie nienawidzą. Ta obrona przez atak prof. Pawłowicz usprawiedliwia w pozornie atakowanych kroki rzeczywistej odwetowej agresji.
Taki eter, roztaczała i roztacza wokół siebie Krystyna Pawłowicz, z którego, jako osoba inteligentna zdaje sobie sprawę. Powyższa sekwencja uwarunkowań na gruncie logiki jest do przewidzenia nawet przez przeciętnego prawnika. Zapewne również pamięta, co pamiętają jej inni pasażerowie autobusu linii 517 (z warszawskiego Ursusa do Centrum)*, którym dojeżdżała swego czasu do pracy w Sejmie, że jak wsiadała to ludzie milknęli.
Zapewne w rezultacie swoich agresywnych ekspozycji, Pawłowicz spotkała się z pogróżkami listownymi, mailowymi lub werbalnymi w miejscach publicznych. Nie bez powodu przyznano jej bowiem osobistą ochronę SOP‑u, która według różnych szacunków, kosztuje więcej niż Pawłowicz zarabia w tym Trybunale. A zarabia 26 tys. zł.

Sędzia Trybunału Konstytucyjnego
prof. Krystyna Pawłowicz
Zdaniem
Jerzego Dziewulskiego (doradcy ds. bezpieczeństwa w kancelarii Kwaśniewskiego) to absurd, że podatnicy chronią kogoś, kto jest sam sobie winien. Może się okazać, że społeczeństwo będzie musiało, chronić Pawłowicz do końca życia albo i potem. Jeżeli Krycha nie zdecyduje się na kremację, postawić trzeba będzie przy grobie wartę aby nienawistnicy nie zbezcześcili jej trupa, wbijając mu kołek osikowy między cycki lub, co gorzej, w dupę.
Jest to kuriozum, jedynie z punktu widzenia młodszego inspektora policji, ponieważ owo zachowanie, które jak widzimy może mieć całkiem nieabsurdalne przyczyny ma też zupełnie nieabsurdalne cele.
Wróćmy do onego nieupublicznionego oświadczenia majątkowego, którego upublicznienie mogłoby zagrażać tak Pawłowicz we własnej osobie, jak i osobom trzecim. Tych ostatnich nie ma. Najbliższe Krychy osoby dawno zmarły. Jeżeli chodzi o rodzeństwo to według oświadczenia nie ma. Faktycznie ma siostrę ale nie traktuje jej, jak siostry. Panie nie widują się nawet na pogrzebach dalszej rodziny. Dzieci Krystyny Pawłowicz jeszcze się nie urodziły. Ponieważ jest w wieku, kiedy ludzie spodziewają się wnuków, z braku dzieci te również nie występują. Na wakacje do Sopotu jeździ sama. Udaje, że chodzi na siłownię, sama. Na żadnym z prywatnych zdjęć, których sporo publikuje na Twitterze (poza tymi z oficjalnych uroczystości) nie ma obok niej nikogo. Zamieszkuje od dziesiątek lat w podwarszawskim Ursusie (tak zwany Stary Ursus), dokąd też żeśmy się udali.
Ludzie znają „Tą panią”.
Nikt jednak nie przyznaje się do utrzymywania z nią towarzyskich kontaktów. Niektórych przeraża jej sposób bycia. Innych wyniosłe stanowisko. Jeszcze innych, wyglądający bardzo groźnie ochroniarze, podążający za nią do sklepu i kościoła ( no ten kościół jakoś się da wyrozumować ale już do sklepu, to przecież ochrona mogłaby iść bez właścicielki.)
Zagadka rozwiązana. Krystyna Pawłowicz jest też osobą chronicznie samotną, chorą chorobą przejawiającą się nadmierną czujnością na zagrożenia społeczne. Podatną na depresję.
W jej przypadku samotność wiąże się z wyższym ryzykiem przedwczesnej śmierci. Nawet w większym stopniu niż otyłość. Niesie inne zagrożenia; lęk przed brakiem pomocy w przypadku zawału lub wylewu. Obawę przed niedołężnością, w której nikt jej nie pomorze. Brakiem opieki. No i w końcu przed usraną samotną śmiercią (at mortem defecatum — jak to ongiś pani profesor raczyła się wyrazić). W najlepszym razie, na oddziale neurologii, pod kroplówką i w otoczeniu pielęgniarek udających ratowanie życia.
W gruncie rzeczy
ochrona pani Pawłowicz, jeden lub kilku ludzi, nie tyle chronią ją przed fizycznym atakiem lub kradzieżą. Utrzymywanie ich przy sobie jest dla Krystyny Pawłowicz obroną przed samotnością. A żeby mogli być oni utrzymywani Pawłowicz musi prowokować zagrożenia.
Takie jest prawdziwe uzasadnienie niepublikowania oświadczenia sędzi Pawłowicz, w którym gdybyście go znali, nie znaleźlibyście absolutnie niczego szczególnego. Dwa mieszkania ( jedno małe, drugie duże), trochę oszczędności. Opcje na zakup platyny za około 150 tys. zł. Emerytura i pensja dające razem 30 tys. przychodu. Nic szczególnego, jak na posła, profesora i sędziego.
Luksus lokaja z pistoletem, na koszt podatnika, którego zastąpić mógłby psychoterapeuta zdaje się niejaką rozrzutnością. Dajmy pokój. Do władzy idzie się nie tylko dla publicznego dobra ale aby mieć jej trochę dla siebie. Nie czepiajmy się już pani Krychy. Nie traktujmy z kopa. Krycha się po prostu boi w sposób nieuleczalny. … Aaa, może jednak prukwie nawsadzać !? Bo jak nie, to zabiorą jej tych bodyguardów.
Napisał:
Robert Jaruga
* — Ta zasłyszana relacja, o której wspominamy dla porządku, wydaje nam się wątpliwa z dwóch powodów. Po pierwsze, jak ktoś wchodzi do autobusu – nie może mieć świadomości, jak na przykład nauczyciel wchodzący do klasy, że rozmowy zanikają wskutek jego się pojawienia. Po drugie nie zauważyliśmy aby ludzie w autobusach komunikacji miejskiej byli przesadnie rozmowni. Na ogół są milczący.
NOTA REDAKCYJNA
Nota Redakcyjna, to stopień doskonałości tekstu, jaką zdaniem zespołu redakcyjnego osiągnął autor mozoląc się przy komputerze.
Ów stopień wyrażamy w procentach, ponieważ wszystko, co zawiera procenty jest dużo bardziej godne uwagi niż to, co procentów nie zawiera, vide piwo bezalkoholowe.
Idealny tekst, czyli taki, który nie istnieje otrzymałby
100 PROCENT
Dziś dajemy:
Ponieważ :
- sprawa jest na miarę być albo nie być narodu.
Brakuje nam jednak, tego o co w każdym dobrym kryminale chodzi – mianowicie, kto zabił ?
Bez tych personaliów, nie można powiedzieć, że tekst jest stuprocentowy, bo nie jest.

O AUTORZE :
Jest sukcesem reprodukcyjnym ojca Józefa i matki Marii. Jasno z tego wynika, że urodził się w świętej rodzinie. Skończył dziennikarstwo w Warszawie i nauki polityczne w Hamburgu.
Wolno mu więc o sobie mówić, że jest prawdziwym hamburgerem. Pociesza go, że składa się z inteligentnej materii o masie 1300 gramów (waga mózgu).
Martwi, że zliczając masę 7,3 miliarda mózgów zamieszkujących Ziemię wychodzi, że inteligentna materia stanowi pomijalny procent materii nieinteligentnej, z której składa się makrokosmos.
(Perfekcyjny w pielęgnacji swej intelektualnej niezależności – przyp. red).
Nawkładaj Autorowi ile wlezie
Formularz Kontaktowy
SKOMENTUJ
ALE…
Możesz zamieścić swój komentarz poniżej. Być może obraźliwy, prześmiewczy a nawet wulgarny pod warunkiem, że podpiszesz go własnym imieniem i nazwiskiem figurującymi w dokumentach metrykalnych.
Wszelkie komentarze, których autorzy wstydzą się tego co myślą i co zatem idzie piszą, przez co rozumiemy niechęć do wyjawiania swoich danych, będą usuwane.
Jeżeli czujesz potrzebę nawsadzania autorowi bezpośrednio a chciałbyś być anonimowy, użyj formularza kontaktowego powyżej.
Twoje uwagi, zgryźliwości oraz jak przypuszczamy również peany, trafią do skrzynki mailowej autora. Wiąże się to z niebezpieczeństwem, że możesz nawet otrzymać jakąś odpowiedź, propozycję lub zostać wyzwany na pojedynek.