8:00 — 19:00

Pra­cu­je­my Ponie­dzia­łek — Sobota

+48 668 935 668

Dzwoń w Każ­dej Sprawie.Tu i Teraz!

WOJNY JANUSZE a

O nieee !

Pomy­śla­łem sobie, kie­dy dotar­ła do mnie ta wia­do­mość, za pośred­nic­twem por­ta­lu bezuzyteczna.pl , prze­ka­zu­ją­ce­go „codzien­ną daw­kę wie­dzy bez­u­ży­tecz­nej”. Oni poda­li, że : Na woj­nie w Ukra­inie zgi­nę­ło dwóch pol­skich żoł­nie­rzy. Jed­nym był Janusz Sze­re­me­ta ps. “Kozak” co odszedł jak boha­ter, bo w ostat­niej chwi­li rzu­cił towa­rzy­szo­wi bro­ni magazynek. 

Wiedział co robi

W grun­cie rze­czy mego sprze­ci­wu nie budzi­ła śmierć plu­to­no­we­go Sze­re­me­ta „Koza­ka” – bo patrząc na to co wyczy­niał, wie­dzia­łem, że tak to się musi skoń­czyć, ale że redak­to­rzy tego gów­no por­ta­lu, z gów­no infor­ma­cja­mi skon­den­so­wa­ny­mi do for­mu­ły memo­wej vide: „Mary­la Rodo­wicz obcho­dzi dzi­siaj swo­je 77 uro­dzi­ny” (co to kogo obcho­dzi) uzna­li tę infor­ma­cję za bezużyteczną.

W moim odczu­ciu, w histo­rii  III woj­ny świa­to­wej, jest to kolej­ny kamień milo­wy. Napraw­dę zabi­to pierw­szych dwóch Pola­ków wal­czą­cych z bro­nią w ręku. To zupeł­nie coś inne­go niż, ci dwaj wło­ścia­nie w popla­mio­nych gno­jem kufaj­kach, któ­rych przy­gnio­tły dysz­le od  przy­cze­py z kuku­ry­dzą, tra­fio­nej kosmicz­ną rakietą.

Pierw­szy czy drugi ?

Od razu, uprze­dza­jąc scep­ty­ków, uzna­ją­cych się za lepiej poin­for­mo­wa­nych wyja­śniam, że być może „Kozak” Sze­re­me­ta mógł nie być pierw­szym. Dono­szo­no już prze­cież wcze­śniej, że uka­tru­pio­no Toma­sza Walen­te­ka. Tyle, że ów zabi­ja­ny był już trzy razy: 23 lip­ca, 18 sierp­nia i 11 listo­pa­da. Zatem może pocze­kaj­my z feto­wa­niem wyro­ków, do cza­su aż umrze, po raz czwar­ty dla abso­lut­nej pewności.

Spra­wą nie­ba­ga­tel­ną bowiem jest, komu przy­pad­nie pal­ma pierw­szeń­stwa. To  jego imie­niem nazy­wać będą szko­ły, szpi­ta­le i pastwi­ska, niczym imie­niem kapra­la Pio­tra Koniecz­ka, któ­ry jako pierw­szy pol­ski żoł­nierz poległ w II woj­nie świa­to­wej (obcią­żo­ne jest to rów­nież nie­ja­ką nie­ści­sło­ścią. Koniecz­ka zaszlach­to­wa­no 3 godzi­ny i 5 minut przed roz­po­czę­ciem wojny).

Myślę jed­nak, że Janusz „Kozak”  Sze­re­me­ta z mia­sta Dynów zwy­cię­ży siłą fak­tów. Miał kon­to na Tik Toku, kanał na Youtu­be oraz kon­to na Face­bo­oku. Ten pierw­szy, któ­re­go trzy razy zabi­ja­li , takie­go wspar­cia medial­ne­go nie miał i Tygo­dnik NIE o nim nie napisał.

Wię­cej. Sze­re­me­ta przez całe życie pra­gnął, jak to ujmo­wał: „tu bi fej­mus”. Mówił tak po angiel­sku, gdyż pra­co­wał w Lon­dy­nie na tak­sów­ce a żył na Ukra­inie za wypra­co­wa­ne fun­ty, na kocią łapę.

Z niejednego pieca chleb jadł

W Lon­dy­nie zapi­sał się też do szko­ły aktor­skiej, któ­ra dopro­wa­dzi­ła­by go do sła­wy, gdy­by spo­tkał  reży­se­ra, któ­ry by na nie­go posta­wił. Tak to jest z akto­ra­mi. Możesz być ład­ny, zdol­ny i mieć poten­cjał a jak cię nie wezmą abyś zagrał obok Bogu­sła­wa Lin­dy lub Nata­lii Rybic­kiej to, co naj­wy­żej nosisz widły w rekla­mach uży­wa­nych maszy­nek do doje­nia krów.

Skoń­czyw­szy nauki aktor­skie „Kozak” Sze­re­me­ta wystar­to­wał zatem w castin­gu do „wyso­ko­bu­dże­to­wej, mrocz­nej, nie­za­leż­nej, wcią­ga­ją­cej pro­duk­cji fil­mo­wej, utrzy­ma­nej w kon­wen­cji thril­le­ra ero­tycz­ne­go” pod robo­czym tytu­łem „Kil­ler Dan­ce” ( zna­czy zabój­czy taniec).

Miał­by, zgod­nie ze sce­na­riu­szem, odtwa­rzać tam sce­nę sto­sun­ku płcio­we­go z pro­sty­tut­ką. On w stro­ju ada­mo­wym, ona w stro­ju Ewy, za co jemu a nie jej mie­li pła­cić. Tyl­ko bez obrzy­dze­nia ! Madon­na też roz­po­czy­na­ła w fil­mach dla doro­słych, krztu­sząc się poły­ka­ny­mi kuta­sa­mi a sław­na zosta­ła. Gdzieś wszak trze­ba zacząć oswa­jać się z par­ciem kame­ry, gdy się ma par­cie na szkło.

„Kozak” nie­ste­ty odpadł na zdję­ciach prób­nych, któ­re się nie zacho­wa­ły. Nakrę­cił następ­nie ama­tor­ską etiu­dę fil­mo­wą, gdzie uda­wał kro­wę, pod oso­bli­wym tytu­łem: „Jak nie lubić tych zwie­rzą­tek ?”. Oraz nie­co śmiel­szą, utrzy­ma­ną w kon­wen­cji fil­mu soft- zoo-ero­tycz­ne­go: „ To był koń”. Na fil­mie obie posta­cie liżą się po buziach, aby w sce­nie kul­mi­na­cyj­nej, głów­ny boha­ter „Kozak” Sze­re­me­ta porzu­cił kocha­ją­ce­go go konia, odcho­dząc, gdzie oczy ponio­są. Pro­duk­cje te nie przy­nio­sły mu jed­nak spo­dzie­wa­nej sła­wy. Fil­my mają po 2 polu­bie­nia. Wszyst­kie 4 są moje.

W drodze do sławy

Kolej­na wal­ka o sła­wę sku­pia­ła się na pomy­śle aby jechać wierz­chem z Ukra­iny przez Buł­ga­rię,  Tur­cję do Ira­nu.  Ini­cja­ty­wą zain­te­re­so­wał się nawet „Kijev Post” z tym, że  przez miał­kość tema­tu zamie­rze­nie nie mia­ło medial­ne­go poten­cja­łu. Ponie­waż Polak nie bar­dzo mówił po ukra­iń­sku a dzien­ni­karz roz­ma­wiał z nim po rosyj­sku, wyko­rzy­sta­no to nie­do­ga­da­nie tak, że w dru­ku wyszło iż „Kozak” Sze­re­me­ta chce obje­chać na koniu świat dooko­ła. W dwa lata !!! Zdzi­wi­ło to nie­co „Koza­ka” – bo utrzy­my­wał, że nic takie­go nie twier­dził. Ale tak­tow­nie mil­czał podob­nie, jak Janusz Pali­kot, któ­ry też był zdzi­wio­ny, że „Wprost” przy­pi­sa­ło mu mają­tek 300 mln zł, cho­ciaż nigdy nie miał  nawet 10 proc. tej kwo­ty. Obaj jed­nak nie chcie­li się cze­piać wol­nych mediów.

Publi­ka­cja w „Post­cie” pozwo­li­ła nawet „Koza­ko­wi” na pozy­ska­nie jakichś fun­du­szy,  mogą­cych pokryć kosz­ty zaku­pu sia­na dla konia na całej dłu­go­ści trasy.

Jed­na­ko­woż wszech­wi­dzą­cy, wszech­sły­szą­cy i bez­cza­so­wy sło­wiań­ski Strzy­bóg, któ­re­go „Kozak” wyzna­wał, nie przy­tak­nął jego pomy­sło­wi. Axis Mun­di miał bowiem inne pla­ny. Wychło­stać laicy­zu­ją­cą się pół­ku­lę pół­noc­ną biczem pan­de­mii kowi­do­wej. Z galo­pa­dy wokół glo­bu nic nie wyszło.

Kariera filmowa

Aby skom­pen­so­wać poraż­kę, „Kozak” udał się z tymi pie­niędz­mi, co mia­ły iść na sia­no, na pie­szą wędrów­kę wokół Albio­nu. Z tego nakrę­cił 6 fil­mów podróż­ni­czych  w mikro­me­tra­żu. Naj­dłuż­szy ma 5,7 minu­ty. Wyni­ka z tych fil­mów, że Sze­re­me­ta kro­czy z ple­ca­kiem i w kape­lu­szu przez bry­tyj­skie, szkoc­kie i irlandz­kie par­ki naro­do­we, mar­z­nąc przez sen w hama­ku i gotu­jąc wodę w manier­ce, na kuchen­ce spa­la­ją­cej korę z brzo­zy. Ja w takiej sytu­acji czuł­bym się eks­tre­mal­nie wsza­wo ale tej bez­na­dziej­nej wsza­wo­ści oglą­da­ją­cy zbyt­nio nie czuje.

Następ­ne dzie­ło fil­mo­we doty­czy­ło kolej­no: uży­wa­nia twar­dych nar­ko­ty­ków, uży­wa­nia mięk­kich nar­ko­ty­ków, przy­swa­ja­nia środ­ków halu­cy­no­gen­nych,  skut­ków zaży­wa­nia psy­cho­tro­pów, nad­uży­wa­nia alko­ho­lu. Nie jestem tego pew­ny, ale zary­zy­ku­ję, że zawie­ra licz­ne ele­men­ty autobiograficzne.

Ale z niego kozak

Tak samo, jak nie­gdyś  dzie­ci płci męskiej chcia­ły być tymi, któ­ry­mi być nie mogły: India­na­mi, kosmo­nau­ta­mi, czte­rech­pan­cer­ny­mi, Janusz Sze­re­me­ta – chciał być Kozakiem.

Dzię­ki bry­tyj­skim fun­tom przy­ję­to go do tak zwa­nej Kozac­kiej Gru­py Zapo­row­skiej Siczy na Ukra­inie. Jest to coś mię­dzy naszą gru­pą rekon­struk­cji histo­rycz­nej, tru­pą teatral­ną, for­ma­cją para­mi­li­tar­ną i zastę­pem skau­tow­skim sfor­mo­wa­nym przez mło­dych męż­czyzn, któ­rzy uro­dzi­li się za póź­no oraz zasad­ni­czo są prze­ciw­ni dyk­ta­tu­rze sys­te­mów ali­men­ta­cyj­nych całe­go świata.

Złą­cze­ni ide­ami „wol­no­ści”, „bra­ter­stwa” i „siły” – któ­rych  ani na sztu­ki ani do kupy nie potra­fi­li­by przej­rzy­ście wyja­śnić, strzy­gą się na czu­ba. Wąsy krę­cą na sztorc, przy­wdzie­wa­ją żupa­ny, koza­ki na chiń­skie skar­pet­ki i gra­ją na ban­du­rach. Strze­la­ją do sie­bie z pisto­le­tów kapi­szo­no­wych i łuków na niby. Krę­cą wia­tra­ki dwo­ma sza­bla­mi na raz. Obrzu­ca­ją się topor­ka­mi i kozi­ka­mi dla zaba­wy. Upra­wia­ją gim­na­sty­kę arty­stycz­ną strze­la­jąc z biczy. Pły­wa­ją w zamar­z­nię­tych rze­kach oraz upra­wia­ją kix-boxing. Ma się rozu­mieć ujeż­dża­ją konie. Wszyst­kie­go tego „Kozak” się nauczył, jak rów­nież pale­nia ognisk opo­na­mi mar­ki „Rosa­wa” (ukra­iń­ski feno­men tech­no­lo­gicz­ny — czy­ta­my na witry­nie pro­du­cen­ta), nad któ­ry­mi sma­żył nabi­tą na patyk wer­ty­kal­nie kiełbasę.

Bohater Polski i Ukrainy

Życio­rys boha­te­ra Ukra­iny nie był­by kom­plet­ny, gdy­by­śmy nie wspo­mnie­li o potycz­ce praw­nej, któ­rą sto­czył z poli­cyj­nym apa­ra­tem przy­mu­su z Dyno­wa. Ten przy­dy­bał go źle par­ku­ją­ce­go fia­tem 126p, w kolo­rze lakie­ru do paznok­ci 11-let­nich dziew­czy­nek ( mali­no­wy meta­lik). Chcia­no na Sze­re­me­cie wymóc 300 zł man­da­tu ale on chciał nie chcieć pła­cić. Jest wol­nym czło­wie­kiem a poli­cja nie trak­to­wa­ła go na zasa­dach bra­ter­stwa. Była ele­men­tem w Dyno­wie napły­wo­wym. Pra­gnę­ła jedy­nie una­ocz­nić, jaka jest groź­na, opre­syj­na i wszech­wład­na. W rezul­ta­cie zamiast man­da­tu, sąd w Sano­ku musiał roz­wa­żyć spra­wę: wywro­to­we­go par­ko­wa­nia, lichwiar­skiej grzyw­ny tudzież obra­zu maje­sta­tu wła­dzy poli­cyj­nej i jesz­cze cze­goś, cze­go nawet sam pod­sąd­ny wyja­śnić nie potra­fił. Spra­wa jest zawi­sła. War­to dymow­skiej poli­cji donieść zatem, co powin­no wpro­wa­dzić ją w upra­gnio­ną satys­fak­cję, że już opła­ta wstęp­na za pomoc praw­ną, jaką Sze­re­me­ta wyna­jął do pro­wa­dze­nia inte­re­sów była kil­ka­kroć wyż­sza niż rze­czo­ne 300 zł. Jeste­ście pano­wie z sie­bie zadowoleni ?

Kozak idzie na wojnę

Decy­zję o pod­ję­ciu woj­ny Sze­re­me­ta pod­jął siód­me­go mar­ca aby dzie­sią­te­go  dotrzeć do punk­tu mobi­li­za­cyj­ne­go w Kijo­wie. Tam dano mu kurt­kę w kamu­flu­ją­ce pla­my kolo­ru gli­ny, cegły i pia­sku nanie­sio­ne według cyfro­we­go wzo­ru MM‑4, z żół­to­nie­bie­ską fla­gą na przed­ra­mie­niu. Dając kara­bin poin­stru­owa­no o pryn­cy­piach ukra­iń­skiej stra­te­gii wojen­nej. Ma strze­lać do wszyst­kie­go, co się rusza lub nie rusza, ubra­ne­go w kurt­ki Dubok WSR-84 w kolo­rach leśnych.

Wcie­lo­no „Koza­ka” do tak zwa­nej bry­ga­dy mię­dzy­na­ro­do­wej, powie­rza­jąc władz­two nad plu­to­nem sze­ścio­oso­bo­wym lub bata­lio­nem o mocy 300 strzel­ców (w zależ­no­ści od źró­dła). Przyj­mij­my jed­nak tę pierw­szą wer­sję, jako  bar­dzie wia­ry­god­ną. Kozak zawia­dy­wał dwo­ma Fili­piń­czy­ka­mi, dwo­ma Japoń­czy­ka­mi, Fran­cu­zem, jesz­cze jed­nym Pola­kiem i Ame­ry­ka­ni­nem. Wycho­dzi … 7 ?! A to może dla­te­go, że kogoś tam w mię­dzy­cza­sie zastrze­li­li poci­skiem kase­to­wym, któ­re­go sub­ła­dun­ki fos­fo­ro­we wypa­li­ły mu wnętrz­no­ści w całej obję­to­ści tułowia.

Ach, jak na wojence ładnie !

Doku­men­ta­cja fil­mo­wa z tego okre­su dowo­dzi, że „Kozak” Sze­re­me­ta bie­gał po polach i łąkach z lor­net­ką w ubło­co­nych gumo-fil­cach. Sypiał na gołej zie­mi oraz odży­wiał się spa­ghet­ti z sosem  boloń­skim typu „Łowicz” ( mie­lo­ne mię­so, prze­cier pomi­do­ro­wy, par­me­zan i kost­ka bulio­no­wa). Nie moż­na powie­dzieć, że kogoś zabił na pew­no. Jed­nak epi­zod, kie­dy ciska gra­nat do wnę­trza roz­strze­la­ne­go wcze­śniej przez arty­le­rię  Bojo­we­go Wozu Roz­po­znaw­cze­go – daje dużo do myślenia.

Co naj­waż­niej­sze dla jego typu zabu­rzeń oso­bo­wo­ścio­wych (histrio­nicz­ne). Zain­te­re­so­wa­ły się nim media. W mate­ria­le fil­mo­wym dla „Wpro­stu” widzi­my „Koza­ka” mówią­ce­go, że „oczysz­cza­ją teren”, „wal­czy za wol­ność, dla swo­jej ukra­iń­skiej cór­ki bawią­cej się z pyto­nem ( taki wąż) ”,  „naj­waż­niej­sza na woj­nie jest arty­le­ria” a „na dro­nach się nie zna”.

Żeby choć tro­chę ta śmierć życia plu­to­no­we­go Sze­re­me­ta, któ­re po 5 miliar­dach lat ewo­lu­cji żywych komó­rek,  zda­rzy­ło się tyl­ko raz, nie poszła na marne .

Nie każdy nosi buławę w tornistrze

W Pol­sce 99.99999 proc. mło­dych męż­czyzn, któ­rzy na patrio­tycz­nym haju,  nosząc sty­li­za­cję od bar­be­ra na żuchwie, pod­pi­su­ją­cych się pseu­do­ni­ma­mi w poety­ce: „ Wytne­Wa­mO­ko 32” pod komen­ta­rza­mi w sen­sie „ Śmierć ruskiej onu­cy” —  nie zna wojny.

Więk­szość tych wiej­skich głup­ków jest tro­chę podob­na do Janu­sza Sze­re­me­ty. W rze­czy samej nie­ste­ty, bar­dzie był on pro­du­cen­tem kału i moczu, gazów jeli­to­wych, sper­my, potu, fleg­my, wymio­cin i ropy, niż typem współ­cze­sne­go guru finan­sów, o ilo­ra­zie inte­li­gen­cji dążą­cym do nie­skoń­czo­no­ści, któ­ry w swo­im zna­ko­mi­tym umy­śle ujmo­wał pięk­no brzy­do­ty z wyczu­wal­ną lecz nie­przy­tła­cza­ją­cą wyższością.

Sze­re­me­ta oczy­wi­ście odsta­wał od tych wszyst­kich mon­te­rów ogu­mie­nia ze sma­rem za paznok­cia­mi, rowe­rzy­stów  z pyszne.pl o gru­bych łydach oraz hydrau­li­ków od CO z wło­sa­mi pod pacha­mi. Dla­te­go prze­żył pod kula­mi aż 271 dni.

Wy nie będzie­cie mie­li tego szczę­ścia. Zary­je­cie mor­dą w bło­to, z krwa­wą dziu­rą we wło­sach na poty­li­cy, już pierw­sze­go dnia.  Dla­te­go, jak już siłą tych 200 tys. chło­pa, któ­rych będą szko­lić w spraw­no­ściach nie­za­pew­nia­ją­cych dłu­go­wiecz­no­ści wró­ci­cie do domu, zacznij­cie myśleć,  co zro­bić aby napraw­dę nie iść do piachu.

Obec­ny rząd tego kra­ju ani żad­ne­go z naro­dów ościen­nych nicze­go nie gwa­ran­tu­ją. A to ozna­cza, że histo­ria, jak powyż­sza, o zasra­nej śmier­ci uta­pla­nej w bło­cie, doty­czyć może was. Tyle, że już nikt jej nie opu­bli­ku­je. Odstra­sza reklamodawców.

Napisał:

Robert Jaruga

NOTA REDAKCYJNA

Nota Redak­cyj­na, to sto­pień  dosko­na­ło­ści tek­stu, jaką zda­niem zespo­łu redak­cyj­ne­go osią­gnął autor mozo­ląc się przy komputerze.

Ów sto­pień wyra­ża­my w pro­cen­tach, ponie­waż wszyst­ko, co zawie­ra pro­cen­ty jest dużo bar­dziej god­ne uwa­gi niż to, co pro­cen­tów nie zawie­ra,  vide piwo bezalkoholowe.

Ide­al­ny tekst, czy­li taki, któ­ry nie ist­nie­je otrzymałby

100 PROCENT

Dziś dajemy:

0

Ponieważ :

- spra­wa jest na mia­rę być albo nie być narodu.

Bra­ku­je nam jed­nak, tego o co w każ­dym dobrym kry­mi­na­le cho­dzi – mia­no­wi­cie, kto zabił ?

Bez tych per­so­na­liów, nie moż­na powie­dzieć, że tekst jest stu­pro­cen­to­wy, bo nie jest.

O AUTORZE :

Jest suk­ce­sem repro­duk­cyj­nym ojca Józe­fa i mat­ki Marii. Jasno z tego wyni­ka, że uro­dził się w świę­tej rodzi­nie. Skoń­czył dzien­ni­kar­stwo w War­sza­wie i nauki poli­tycz­ne w Hamburgu.

Wol­no mu więc o sobie mówić, że jest praw­dzi­wym ham­bur­ge­rem. Pocie­sza go, że skła­da się z inte­li­gent­nej mate­rii o masie 1300 gra­mów (waga mózgu).

Mar­twi, że zli­cza­jąc masę 7,3 miliar­da mózgów zamiesz­ku­ją­cych Zie­mię wycho­dzi, że inte­li­gent­na mate­ria sta­no­wi pomi­jal­ny pro­cent mate­rii nie­in­te­li­gent­nej, z któ­rej skła­da się makrokosmos.

(Per­fek­cyj­ny w pie­lę­gna­cji swej inte­lek­tu­al­nej nie­za­leż­no­ści – przyp. red).

ZOSTAŃ AUTOREM 

bądź jednym z nas

Nawkładaj Autorowi ile wlezie


Formularz Kontaktowy

    SKOMENTUJ


    ALE…

    Możesz zamie­ścić swój komen­tarz  poni­żej. Być może obraź­li­wy, prze­śmiew­czy a nawet wul­gar­ny pod warun­kiem, że pod­pi­szesz go wła­snym imie­niem i nazwi­skiem figu­ru­ją­cy­mi w  doku­men­tach metrykalnych.
    Wszel­kie komen­ta­rze, któ­rych auto­rzy wsty­dzą się tego co myślą i co zatem idzie piszą, przez co rozu­mie­my nie­chęć do wyja­wia­nia swo­ich danych, będą usuwane.
    Jeże­li czu­jesz potrze­bę nawsa­dza­nia auto­ro­wi bez­po­śred­nio a chciał­byś być ano­ni­mo­wy, użyj for­mu­la­rza kon­tak­to­we­go powyżej.
    Two­je uwa­gi, zgryź­li­wo­ści oraz jak przy­pusz­cza­my rów­nież peany, tra­fią  do skrzyn­ki mailo­wej auto­ra. Wią­że się to z nie­bez­pie­czeń­stwem, że możesz nawet otrzy­mać jakąś odpo­wiedź, pro­po­zy­cję lub zostać wyzwa­ny na pojedynek.

     


    TY DECYDUJESZ, ILE ZAROBI AUTOR

    W życiu wydawcy nadchodzi ten krytyczny moment, kiedy trzeba zapłacić za opublikowany tekst.
    Po drugie żaden wydawca, tego nie lubi, bo chciałby wydawać wszystko z wyjątkiem pieniędzy.
    Po pierwsze musi on dokonać trudnej sztuki wyszacowania wartości artykułu, w oparciu o subiektywne kryteria, mogące być przecież krzywdzące.
    Aby pozbyć się tego pierwszego problemu, scedowaliśmy radość wyceny pracy redaktorów na czytelników.
    To Twoja decyzja wpływa na to :  czy będzie kaszanka, czy kawior ?
    Klikając na pieniążki poniżej przyznasz autorowi od 1 do 5 zł !

    Owego aktu sprawiedliwości możesz dokonać tylko raz ! 

    W rezultacie owych kliknięć, na koncie autora, pojawi się zagregowana kwota zadysponowanego przez czytelników wynagrodzenia (iloczyn średniej wyceny i liczby wyceniających).

    Te pieniądze w żaden sposób Cię nie obciążają. Nie są odejmowane, ani dodawane  do wartości Twojej subskrypcji. Nic cię zatem nie kosztują.

    Kierując się najwyższą starannością i uczciwością odpowiedz sobie na pytania :
    1. Ile jest warte, co przeczytałeś ?
    2. Na ile zmniejszyło strefę niewiedzy ?
    3. A może czytanie w ogóle zdeprecjonowało Twoje rozumienie świata?

    Dysponuj pieniędzmi pamiętając, że honorarium pomniejszone zostanie o podatek oraz składkę ubezpieczeniową, stanowiące razem ok. 48 proc. jego wartości.

    Brak komentarzy

    Co o tym myślisz ?