O nieee !
Pomyślałem sobie, kiedy dotarła do mnie ta wiadomość, za pośrednictwem portalu bezuzyteczna.pl , przekazującego „codzienną dawkę wiedzy bezużytecznej”. Oni podali, że : Na wojnie w Ukrainie zginęło dwóch polskich żołnierzy. Jednym był Janusz Szeremeta ps. “Kozak” co odszedł jak bohater, bo w ostatniej chwili rzucił towarzyszowi broni magazynek.
Wiedział co robi
W gruncie rzeczy mego sprzeciwu nie budziła śmierć plutonowego Szeremeta „Kozaka” – bo patrząc na to co wyczyniał, wiedziałem, że tak to się musi skończyć, ale że redaktorzy tego gówno portalu, z gówno informacjami skondensowanymi do formuły memowej vide: „Maryla Rodowicz obchodzi dzisiaj swoje 77 urodziny” (co to kogo obchodzi) uznali tę informację za bezużyteczną.
W moim odczuciu, w historii III wojny światowej, jest to kolejny kamień milowy. Naprawdę zabito pierwszych dwóch Polaków walczących z bronią w ręku. To zupełnie coś innego niż, ci dwaj włościanie w poplamionych gnojem kufajkach, których przygniotły dyszle od przyczepy z kukurydzą, trafionej kosmiczną rakietą.
Pierwszy czy drugi ?
Od razu, uprzedzając sceptyków, uznających się za lepiej poinformowanych wyjaśniam, że być może „Kozak” Szeremeta mógł nie być pierwszym. Donoszono już przecież wcześniej, że ukatrupiono Tomasza Walenteka. Tyle, że ów zabijany był już trzy razy: 23 lipca, 18 sierpnia i 11 listopada. Zatem może poczekajmy z fetowaniem wyroków, do czasu aż umrze, po raz czwarty dla absolutnej pewności.
Sprawą niebagatelną bowiem jest, komu przypadnie palma pierwszeństwa. To jego imieniem nazywać będą szkoły, szpitale i pastwiska, niczym imieniem kaprala Piotra Konieczka, który jako pierwszy polski żołnierz poległ w II wojnie światowej (obciążone jest to również niejaką nieścisłością. Konieczka zaszlachtowano 3 godziny i 5 minut przed rozpoczęciem wojny).
Myślę jednak, że Janusz „Kozak” Szeremeta z miasta Dynów zwycięży siłą faktów. Miał konto na Tik Toku, kanał na Youtube oraz konto na Facebooku. Ten pierwszy, którego trzy razy zabijali , takiego wsparcia medialnego nie miał i Tygodnik NIE o nim nie napisał.
Więcej. Szeremeta przez całe życie pragnął, jak to ujmował: „tu bi fejmus”. Mówił tak po angielsku, gdyż pracował w Londynie na taksówce a żył na Ukrainie za wypracowane funty, na kocią łapę.
Z niejednego pieca chleb jadł
W Londynie zapisał się też do szkoły aktorskiej, która doprowadziłaby go do sławy, gdyby spotkał reżysera, który by na niego postawił. Tak to jest z aktorami. Możesz być ładny, zdolny i mieć potencjał a jak cię nie wezmą abyś zagrał obok Bogusława Lindy lub Natalii Rybickiej to, co najwyżej nosisz widły w reklamach używanych maszynek do dojenia krów.
Skończywszy nauki aktorskie „Kozak” Szeremeta wystartował zatem w castingu do „wysokobudżetowej, mrocznej, niezależnej, wciągającej produkcji filmowej, utrzymanej w konwencji thrillera erotycznego” pod roboczym tytułem „Killer Dance” ( znaczy zabójczy taniec).
Miałby, zgodnie ze scenariuszem, odtwarzać tam scenę stosunku płciowego z prostytutką. On w stroju adamowym, ona w stroju Ewy, za co jemu a nie jej mieli płacić. Tylko bez obrzydzenia ! Madonna też rozpoczynała w filmach dla dorosłych, krztusząc się połykanymi kutasami a sławna została. Gdzieś wszak trzeba zacząć oswajać się z parciem kamery, gdy się ma parcie na szkło.
„Kozak” niestety odpadł na zdjęciach próbnych, które się nie zachowały. Nakręcił następnie amatorską etiudę filmową, gdzie udawał krowę, pod osobliwym tytułem: „Jak nie lubić tych zwierzątek ?”. Oraz nieco śmielszą, utrzymaną w konwencji filmu soft- zoo-erotycznego: „ To był koń”. Na filmie obie postacie liżą się po buziach, aby w scenie kulminacyjnej, główny bohater „Kozak” Szeremeta porzucił kochającego go konia, odchodząc, gdzie oczy poniosą. Produkcje te nie przyniosły mu jednak spodziewanej sławy. Filmy mają po 2 polubienia. Wszystkie 4 są moje.
W drodze do sławy
Kolejna walka o sławę skupiała się na pomyśle aby jechać wierzchem z Ukrainy przez Bułgarię, Turcję do Iranu. Inicjatywą zainteresował się nawet „Kijev Post” z tym, że przez miałkość tematu zamierzenie nie miało medialnego potencjału. Ponieważ Polak nie bardzo mówił po ukraińsku a dziennikarz rozmawiał z nim po rosyjsku, wykorzystano to niedogadanie tak, że w druku wyszło iż „Kozak” Szeremeta chce objechać na koniu świat dookoła. W dwa lata !!! Zdziwiło to nieco „Kozaka” – bo utrzymywał, że nic takiego nie twierdził. Ale taktownie milczał podobnie, jak Janusz Palikot, który też był zdziwiony, że „Wprost” przypisało mu majątek 300 mln zł, chociaż nigdy nie miał nawet 10 proc. tej kwoty. Obaj jednak nie chcieli się czepiać wolnych mediów.
Publikacja w „Postcie” pozwoliła nawet „Kozakowi” na pozyskanie jakichś funduszy, mogących pokryć koszty zakupu siana dla konia na całej długości trasy.
Jednakowoż wszechwidzący, wszechsłyszący i bezczasowy słowiański Strzybóg, którego „Kozak” wyznawał, nie przytaknął jego pomysłowi. Axis Mundi miał bowiem inne plany. Wychłostać laicyzującą się półkulę północną biczem pandemii kowidowej. Z galopady wokół globu nic nie wyszło.
Kariera filmowa
Aby skompensować porażkę, „Kozak” udał się z tymi pieniędzmi, co miały iść na siano, na pieszą wędrówkę wokół Albionu. Z tego nakręcił 6 filmów podróżniczych w mikrometrażu. Najdłuższy ma 5,7 minuty. Wynika z tych filmów, że Szeremeta kroczy z plecakiem i w kapeluszu przez brytyjskie, szkockie i irlandzkie parki narodowe, marznąc przez sen w hamaku i gotując wodę w manierce, na kuchence spalającej korę z brzozy. Ja w takiej sytuacji czułbym się ekstremalnie wszawo ale tej beznadziejnej wszawości oglądający zbytnio nie czuje.
Następne dzieło filmowe dotyczyło kolejno: używania twardych narkotyków, używania miękkich narkotyków, przyswajania środków halucynogennych, skutków zażywania psychotropów, nadużywania alkoholu. Nie jestem tego pewny, ale zaryzykuję, że zawiera liczne elementy autobiograficzne.
Ale z niego kozak
Tak samo, jak niegdyś dzieci płci męskiej chciały być tymi, którymi być nie mogły: Indianami, kosmonautami, czterechpancernymi, Janusz Szeremeta – chciał być Kozakiem.
Dzięki brytyjskim funtom przyjęto go do tak zwanej Kozackiej Grupy Zaporowskiej Siczy na Ukrainie. Jest to coś między naszą grupą rekonstrukcji historycznej, trupą teatralną, formacją paramilitarną i zastępem skautowskim sformowanym przez młodych mężczyzn, którzy urodzili się za późno oraz zasadniczo są przeciwni dyktaturze systemów alimentacyjnych całego świata.
Złączeni ideami „wolności”, „braterstwa” i „siły” – których ani na sztuki ani do kupy nie potrafiliby przejrzyście wyjaśnić, strzygą się na czuba. Wąsy kręcą na sztorc, przywdziewają żupany, kozaki na chińskie skarpetki i grają na bandurach. Strzelają do siebie z pistoletów kapiszonowych i łuków na niby. Kręcą wiatraki dwoma szablami na raz. Obrzucają się toporkami i kozikami dla zabawy. Uprawiają gimnastykę artystyczną strzelając z biczy. Pływają w zamarzniętych rzekach oraz uprawiają kix-boxing. Ma się rozumieć ujeżdżają konie. Wszystkiego tego „Kozak” się nauczył, jak również palenia ognisk oponami marki „Rosawa” (ukraiński fenomen technologiczny — czytamy na witrynie producenta), nad którymi smażył nabitą na patyk wertykalnie kiełbasę.
Bohater Polski i Ukrainy
Życiorys bohatera Ukrainy nie byłby kompletny, gdybyśmy nie wspomnieli o potyczce prawnej, którą stoczył z policyjnym aparatem przymusu z Dynowa. Ten przydybał go źle parkującego fiatem 126p, w kolorze lakieru do paznokci 11-letnich dziewczynek ( malinowy metalik). Chciano na Szeremecie wymóc 300 zł mandatu ale on chciał nie chcieć płacić. Jest wolnym człowiekiem a policja nie traktowała go na zasadach braterstwa. Była elementem w Dynowie napływowym. Pragnęła jedynie unaocznić, jaka jest groźna, opresyjna i wszechwładna. W rezultacie zamiast mandatu, sąd w Sanoku musiał rozważyć sprawę: wywrotowego parkowania, lichwiarskiej grzywny tudzież obrazu majestatu władzy policyjnej i jeszcze czegoś, czego nawet sam podsądny wyjaśnić nie potrafił. Sprawa jest zawisła. Warto dymowskiej policji donieść zatem, co powinno wprowadzić ją w upragnioną satysfakcję, że już opłata wstępna za pomoc prawną, jaką Szeremeta wynajął do prowadzenia interesów była kilkakroć wyższa niż rzeczone 300 zł. Jesteście panowie z siebie zadowoleni ?
Kozak idzie na wojnę
Decyzję o podjęciu wojny Szeremeta podjął siódmego marca aby dziesiątego dotrzeć do punktu mobilizacyjnego w Kijowie. Tam dano mu kurtkę w kamuflujące plamy koloru gliny, cegły i piasku naniesione według cyfrowego wzoru MM‑4, z żółtoniebieską flagą na przedramieniu. Dając karabin poinstruowano o pryncypiach ukraińskiej strategii wojennej. Ma strzelać do wszystkiego, co się rusza lub nie rusza, ubranego w kurtki Dubok WSR-84 w kolorach leśnych.
Wcielono „Kozaka” do tak zwanej brygady międzynarodowej, powierzając władztwo nad plutonem sześcioosobowym lub batalionem o mocy 300 strzelców (w zależności od źródła). Przyjmijmy jednak tę pierwszą wersję, jako bardzie wiarygodną. Kozak zawiadywał dwoma Filipińczykami, dwoma Japończykami, Francuzem, jeszcze jednym Polakiem i Amerykaninem. Wychodzi … 7 ?! A to może dlatego, że kogoś tam w międzyczasie zastrzelili pociskiem kasetowym, którego subładunki fosforowe wypaliły mu wnętrzności w całej objętości tułowia.
Ach, jak na wojence ładnie !
Dokumentacja filmowa z tego okresu dowodzi, że „Kozak” Szeremeta biegał po polach i łąkach z lornetką w ubłoconych gumo-filcach. Sypiał na gołej ziemi oraz odżywiał się spaghetti z sosem bolońskim typu „Łowicz” ( mielone mięso, przecier pomidorowy, parmezan i kostka bulionowa). Nie można powiedzieć, że kogoś zabił na pewno. Jednak epizod, kiedy ciska granat do wnętrza rozstrzelanego wcześniej przez artylerię Bojowego Wozu Rozpoznawczego – daje dużo do myślenia.
Co najważniejsze dla jego typu zaburzeń osobowościowych (histrioniczne). Zainteresowały się nim media. W materiale filmowym dla „Wprostu” widzimy „Kozaka” mówiącego, że „oczyszczają teren”, „walczy za wolność, dla swojej ukraińskiej córki bawiącej się z pytonem ( taki wąż) ”, „najważniejsza na wojnie jest artyleria” a „na dronach się nie zna”.
Żeby choć trochę ta śmierć życia plutonowego Szeremeta, które po 5 miliardach lat ewolucji żywych komórek, zdarzyło się tylko raz, nie poszła na marne .
Nie każdy nosi buławę w tornistrze
W Polsce 99.99999 proc. młodych mężczyzn, którzy na patriotycznym haju, nosząc stylizację od barbera na żuchwie, podpisujących się pseudonimami w poetyce: „ WytneWamOko 32” pod komentarzami w sensie „ Śmierć ruskiej onucy” — nie zna wojny.
Większość tych wiejskich głupków jest trochę podobna do Janusza Szeremety. W rzeczy samej niestety, bardzie był on producentem kału i moczu, gazów jelitowych, spermy, potu, flegmy, wymiocin i ropy, niż typem współczesnego guru finansów, o ilorazie inteligencji dążącym do nieskończoności, który w swoim znakomitym umyśle ujmował piękno brzydoty z wyczuwalną lecz nieprzytłaczającą wyższością.
Szeremeta oczywiście odstawał od tych wszystkich monterów ogumienia ze smarem za paznokciami, rowerzystów z pyszne.pl o grubych łydach oraz hydraulików od CO z włosami pod pachami. Dlatego przeżył pod kulami aż 271 dni.
Wy nie będziecie mieli tego szczęścia. Zaryjecie mordą w błoto, z krwawą dziurą we włosach na potylicy, już pierwszego dnia. Dlatego, jak już siłą tych 200 tys. chłopa, których będą szkolić w sprawnościach niezapewniających długowieczności wrócicie do domu, zacznijcie myśleć, co zrobić aby naprawdę nie iść do piachu.
Obecny rząd tego kraju ani żadnego z narodów ościennych niczego nie gwarantują. A to oznacza, że historia, jak powyższa, o zasranej śmierci utaplanej w błocie, dotyczyć może was. Tyle, że już nikt jej nie opublikuje. Odstrasza reklamodawców.
Napisał:
Robert Jaruga
NOTA REDAKCYJNA
Nota Redakcyjna, to stopień doskonałości tekstu, jaką zdaniem zespołu redakcyjnego osiągnął autor mozoląc się przy komputerze.
Ów stopień wyrażamy w procentach, ponieważ wszystko, co zawiera procenty jest dużo bardziej godne uwagi niż to, co procentów nie zawiera, vide piwo bezalkoholowe.
Idealny tekst, czyli taki, który nie istnieje otrzymałby
100 PROCENT
Dziś dajemy:
Ponieważ :
- sprawa jest na miarę być albo nie być narodu.
Brakuje nam jednak, tego o co w każdym dobrym kryminale chodzi – mianowicie, kto zabił ?
Bez tych personaliów, nie można powiedzieć, że tekst jest stuprocentowy, bo nie jest.
O AUTORZE :
Jest sukcesem reprodukcyjnym ojca Józefa i matki Marii. Jasno z tego wynika, że urodził się w świętej rodzinie. Skończył dziennikarstwo w Warszawie i nauki polityczne w Hamburgu.
Wolno mu więc o sobie mówić, że jest prawdziwym hamburgerem. Pociesza go, że składa się z inteligentnej materii o masie 1300 gramów (waga mózgu).
Martwi, że zliczając masę 7,3 miliarda mózgów zamieszkujących Ziemię wychodzi, że inteligentna materia stanowi pomijalny procent materii nieinteligentnej, z której składa się makrokosmos.
(Perfekcyjny w pielęgnacji swej intelektualnej niezależności – przyp. red).
Nawkładaj Autorowi ile wlezie
Formularz Kontaktowy
SKOMENTUJ
ALE…
Możesz zamieścić swój komentarz poniżej. Być może obraźliwy, prześmiewczy a nawet wulgarny pod warunkiem, że podpiszesz go własnym imieniem i nazwiskiem figurującymi w dokumentach metrykalnych.
Wszelkie komentarze, których autorzy wstydzą się tego co myślą i co zatem idzie piszą, przez co rozumiemy niechęć do wyjawiania swoich danych, będą usuwane.
Jeżeli czujesz potrzebę nawsadzania autorowi bezpośrednio a chciałbyś być anonimowy, użyj formularza kontaktowego powyżej.
Twoje uwagi, zgryźliwości oraz jak przypuszczamy również peany, trafią do skrzynki mailowej autora. Wiąże się to z niebezpieczeństwem, że możesz nawet otrzymać jakąś odpowiedź, propozycję lub zostać wyzwany na pojedynek.