8:00 — 19:00

Pra­cu­je­my Ponie­dzia­łek — Sobota

+48 668 935 668

Dzwoń w Każ­dej Sprawie.Tu i Teraz!

BEZMYŚLNOŚĆ NUMER ŻARLIWA ANDRZEJA DUDY

Jednym z nie komentowanych aspektów prezydentury,

o któ­rym powin­ni­śmy wie­dzieć moż­li­wie naj­wię­cej, są Jego kon­tak­ty z Bogiem. Kwi­to­wa­ne są zdaw­ko­wym: pre­zy­dent Duda modlił się na Jasnej Górze, Andrzej Duda modlił się na Wawe­lu. Modlił się w sobo­rze w Haj­nów­ce. Modlił się przy gro­bie św. Sta­ni­sła­wa. Modlił się przy gro­bie pary pre­zy­denc­kiej. Modlił się przed obra­zem Mat­ki Boskiej Pocie­sze­nia w Sta­rej Błot­ni­cy. Modlił się w nie­dzie­lę wie­czo­rem. Modlił się w 75 rocz­ni­cę krwa­wej Nie­dzie­li i przed pomni­kiem Lecha Kaczyń­skie­go w Tbi­li­si. Nato­miast w 2017 roku na Jasnej Górze Andrzej Duda … śpie­wał a prze­cież, kto śpie­wa, ten dwa razy się modli, za jed­nym razem. 

Prezydent Andrzej Duda w miarę możliwości

(jak poda­ją ofi­cjal­ne komu­ni­ka­ty) modli się codzien­nie o ósmej rano w kapli­cy, któ­rą ma w Pała­cu Namiest­ni­kow­skim lub w Bel­we­de­rze, albo w Pała­cu w Wiśle ( Wałę­sa modlił się tam­że w począt­kach kaden­cji o 7 a potem o 7.30).
Dobrze skal­ku­lo­wać wycho­dzi, iż Duda czę­ściej się modli niż kopu­lu­je. Pre­zy­denc­ka aktyw­ność sek­su­al­na wypie­ra­na jest naj­wy­raź­niej przez medy­ta­cje przy­oł­ta­rzo­we. Jest to widzial­ny prze­jaw regre­su oso­bo­wo­ści pre­zy­den­ta. Sinu­so­ida jego życio­ry­su wyraź­nie zmie­rza poni­żej osi odciętych.

Wyobraź­cie to sobie, jeśli nie widzie­li­ście. Facet na klęcz­kach wpa­tru­je się przez kil­ka­dzie­siąt minut w jeden punkt, przy akom­pa­nia­men­cie mino­ro­wych lub duro­wych dźwię­ków orga­no­wych. 100 miliar­dów neu­ro­nów, któ­re two­rzą korę mózgo­wą ( to dużo, od począt­ku wszech­świa­ta minę­ło 13,5 mld lat) pod­da­wa­na jest pre­sji magicz­nej o ety­mo­lo­gii sza­mań­skiej. A magia pro­szę pań­stwa, dla­te­go jest magią, że nie wia­do­mo, jak dzia­ła!? Nie moż­na się jej nauczyć, ani zrozumieć.

Zatem, już tysią­ce razy w trak­cie swej pre­zy­den­tu­ry, a ostat­nio coraz czę­ściej, Andrzej Duda pogrą­żał się w sta­nach nie­ja­snych dla współ­cze­snej neu­ro­lo­gii, nie­ostrych psy­cho­lo­gicz­nie, być może absur­dal­nych. Kto wie, może prze­ni­ka umy­słem ponad cza­sem i prze­strze­nią, co w sta­nach mistycz­nych, jak twier­dzą świad­ko­wie, się zda­rza. Ale o tym póź­niej, bo mamy przy­pusz­cze­nia, że jest zgo­ła inaczej.

Oczywiście Andrzej Duda, rasy ajerkoniak,

z ową magią modli­tew­ną nijak by sobie nie radził. gdy­by nie bie­gły w prak­ty­kach sza­mań­skich, któ­re­go zatrud­nia Kan­ce­la­ria Pre­zy­den­ta RP, kape­lan ks. Zbi­gniew Krasa.
O posta­ci tej wie­my nad­zwy­czaj mało. Kto dusz­pa­sie Andrze­ja Dudę, a może wodzi na poku­sze­nie ?! – musi­my sobie zadać to fun­da­men­tal­ne mark­si­stow­skie pyta­nie i w mia­rę skrom­nych moż­li­wo­ści zna­leźć odpowiedź.

W historii kapelanatu prezydentury Rzeczypospolitej

wszak doszło do feno­me­nów hanieb­nych, kata­stro­fo­gen­nych, lucy­fe­rycz­nej być może inge­ren­cji. Ten taki ks. Fran­ci­szek Cybu­la, rze­ko­mo dobry duch Lecha Wałę­sy, nie odstę­po­wał pre­zy­den­ta na krok. Jak Wałę­sa sam twier­dził był jego ducho­wym pro­wa­dzą­cym (odpo­wied­ni­kiem ofi­ce­ra pro­wa­dzą­ce­go) z ramie­nia pana Boga. Pro­wa­dził Wałę­sę przez lata sie­dem­dzie­sią­te, trud­ne osiem­dzie­sią­te, pre­zy­den­tu­rę. Dzię­ki nie­mu ów Wałę­sa czy­nił, jak mu się zda­wa­ło, wła­ści­we poczy­na­nia, o czym na pogrze­bie wspo­mnia­ne­go Cybu­li były pre­zy­dent mówił dokładnie.

Pre­mier Jan Olszew­ski cha­rak­te­ry­zo­wał Cybu­lę, jako: „ (…) gigan­tycz­ną siłę, oddzia­łu­ją­cą na Wałę­sę. (..) Kie­dy­kol­wiek chcia­ło się roz­ma­wiać z Wałę­są, trze­ba było wcze­śniej zwró­cić się do Cybu­li.” (1) „Zawsze był mil­czą­cy, robił notat­ki” — opo­wia­dał Jaro­sław Kaczyń­ski. „Po wybo­rach w 1991 roku, Wałę­sa zapro­sił sze­fów par­tyj­nych, by spró­bo­wać wybrać pre­mie­ra. Zbie­ra­nie kar­tek i licze­nie gło­sów przy­pa­dło księ­dzu Fran­cisz­ko­wi Cybu­li.” (2)

Wła­śnie dla­te­go może, poczy­na­nia Wałę­sy wyda­ły się nie­kie­dy nie­ba­nal­ne. Aza­liż, gdy­by­śmy wów­czas wie­dzie­li, że kape­lan Cybu­la kana­li­zu­je swo­je kom­plek­sy sek­su­al­ne, zaspa­ka­ja­jąc usta­mi swo­ich mini­stran­tów, któ­rzy szczy­to­wa­li mu w gar­dle lub spusz­cza­li się na twarz, pew­ne spra­wy wyda­wać by się mogły wte­dy lepiej zro­zu­mia­łe. Ks. Fran­ci­szek nie udzie­lał wszak Wałę­sie swo­jej mądro­ści a zapew­ne cze­goś przeciwnego.

Zapraw­dę przy­szli histo­ry­cy ina­czej będą patrzeć na festi­wal „Soli­dar­no­ści”, w sytu­acji, kie­dy poza kape­la­nem Cybu­lą peda­łem i pede­ra­stą, ogrom­ny impuls nada­wał temu rucho­wi ks. Hen­ryk Jan­kow­ski kape­lan „Soli­dar­no­ści”, przy­ja­ciel Wałę­sy, rów­nież pedał i pederasta.

Nie możemy wszak zapominać

o wro­go­ści mię­dzy sek­su­al­no­ścią, zwłasz­cza typu nie­pra­wi­dło­we­go a reli­gij­no­ścią kato­lic­ką, któ­ra dostrze­ga w tej pierw­szej swe­go naj­więk­sze­go prze­ciw­ni­ka. Cóż musia­ło się dziać w umy­słach tych kapła­nów, mocą Ero­sa roz­ry­wa­nych?! Zamęt, mętlik ! Siła odśrod­ko­wa powo­do­wa­ła zawro­ty gło­wy, niczym w czasz­ce umiesz­czo­nej w pral­ce auto­ma­tycz­nej pod­czas wiro­wa­nia. Czym napraw­dę epa­to­wa­li ci mocar­ni pedo­fi­le w sło­wach, uczyn­kach, zanie­dba­niach, wyglą­dzie i wokalizie !? 

Ale naprawdę dopiero fatalnym kapelanem,

dużo gor­szym od obu wspo­mnia­nych, był kape­lan Lecha Kaczyń­skie­go — Roman Indrzej­czyk. Tak cudo­wał, zdro­waś­ki kle­pał, że jego szef Kaczyń­ski sam się zamor­do­wał. Szczę­ście, że Indrzej­czyk miał tyle hono­ru i Bóg uczy­nił jego ser­ce upar­tym aby wsiąść na pokład tupo­le­wa. Pre­zy­dent i jego ducho­wy prze­wod­nik pole­gli tym samym za jed­nym zamachem.

Naj­sku­tecz­niej od boskiej opatrz­no­ści chro­nił się sam, pre­zy­dent Kwa­śniew­ski. Bra­no go nawet za ate­istę. Modlić się mógł, co naj­wy­żej na pogrze­bach lub uro­czy­sto­ściach pogrze­bo­po­dob­nych. Nie miał fak­tycz­ne­go kape­la­na. Sta­no­wi­sko obsa­dzo­no jedy­nie for­mal­nie. W koń­cu oka­za­ło się, iż Kwa­śniew­ski symu­lo­wał nie­co swój ate­izm. Ślub kościel­ny zło­żył swo­jej mał­żon­ce w kapli­cy Pała­cu Namiest­ni­kow­skie­go, w roku 2011, pod pre­zy­den­tu­rą Komo­row­skie­go. Nie dzi­wi nas to w ogó­le. Będąc czło­wie­kiem przy­zwo­itym a uzna­ją­cym ist­nie­nie jakie­goś Mani­tu, lepiej jed­nak chy­ba uda­wać ate­istę, niż przy­zna­wać się do jakich­kol­wiek związ­ków z insty­tu­cją pol­skie­go kościoła.

Była to jed­no­cze­śnie naj­do­nio­ślej­sza, naj­szczę­śliw­sza i naj­wy­żej oce­nia­na pre­zy­den­tu­ra w histo­rii kra­ju. Bez modli­tew­ne­go wspar­cia, więc moca­mi woli­cjo­nal­ny­mi Kwa­śniew­ski, wpro­wa­dził Pol­skę do Unii Euro­pej­skiej a Unię Euro­pej­ską do Pol­ski. Ulo­ko­wał Pol­skę w NATO a NATO w Pol­sce. W naj­bliż­szej deka­dzie nie zano­si się na niko­go zdol­ne­go do podob­nych wyczy­nów. Ate­iści sła­bo wypa­da­ją w son­da­żach, bo choć kata­ba­sy nowe win­dy świę­cą, któ­re się następ­nie psu­ją, ludz­kość pol­ska nie widzi oczy­wi­stych kore­la­cji, mię­dzy klę­ska­mi pre­zy­den­tów a ich asy­sten­tu­rą kościelną.

Andrzej Duda syn Jan Dudy 
fot. Bartek Duda syn Stefana Dudy

Wróćmy do obecnego kapelana ks. Zbigniewa Krasa.

O ile Wałę­sa znał Cybu­lę przez więk­szość życia, Kaczyń­ski Indrzej­czy­ka, już od cza­sów, kie­dy ten był dusz­pa­ste­rzem szpi­ta­la psy­chia­trycz­ne­go w Twor­kach, rów­nież kape­la­ni prze­kwa­śniew­scy, jak i u Komo­row­skie­go mie­li reko­men­da­cję Ordy­na­ria­tu Polo­we­go Woj­ska to ks. Kra­sy nikt nie znał.

W oby dwóch wywia­dach, jakie ks. Kras udzie­lił w swo­jej kape­lań­skiej karie­rze powta­rza, że nie wie dla­cze­go został pre­zy­denc­kim kape­la­nem. Było to dla nie­go, jak i jego prze­ło­żo­nych, ogrom­nym zasko­cze­niem. Spo­dzie­wał się na swo­jej para­fii w Lip­ni­cy Muro­wa­nej, 780 miesz­kań­ców, docze­kać eme­ry­tu­ry a następ­nie umrzeć. Wsty­dził się też pre­zy­den­ta Dudę spy­tać, dla­cze­go to on, sko­ro w Pol­sce jest prze­cież 10 tys. innych księ­ży o zakon­ni­cach nie wspominając.

Pre­zy­denc­ki kape­lan twier­dzi, że Dudę widział dwa razy. 28 mar­ca 2010 r. zja­wił się w Lip­ni­cy Muro­wa­nej, jako pod­se­kre­tarz w Kan­ce­la­rii Pre­zy­den­ta. Prze­ka­zał wte­dy w imie­niu Lecha Kaczyń­skie­go dar dla para­fii – dzwon „Mary­ja”. Po raz wtó­ry ks. Kras spo­tkał się z Dudą, kie­dy w ramach kam­pa­nii wybor­czej podzi­wiał lip­nic­kie pal­my wiel­ka­noc­ne, któ­re są naj­więk­sze na Świecie.

Sam prezydent Duda wyjawił tyle,

ile moż­na wyczy­tać w jego liście do para­fian Lipnicy :
„Ksiądz Zbi­gniew Kras swo­ją dusz­pa­ster­ską posłu­gą i pra­cą na rzecz lokal­nej wspól­no­ty miesz­kań­ców poka­zał, że będzie dosko­na­łym ducho­wym prze­wod­ni­kiem w wiel­kim dzie­le napra­wy Rzeczypospolitej.”

Ho, ho, ho ! Dosko­na­ły duchow­ny! Wiel­kie dzie­ło ! Napra­wa Rzecz­po­spo­li­tej ! Sło­wa o ogrom­nym cię­ża­rze i mocy.
Przez 6 lat, zgod­nie z udo­stęp­nia­ny­mi przez Kan­ce­la­rię Pre­zy­den­ta dany­mi, ks. Kras wziął udział w 5 wyda­rze­niach, 4 wizy­tach kra­jo­wych, jed­nym spo­tka­niu opłat­ko­wym oraz wrę­cze­niu jed­ne­go odzna­cze­nia. Zapew­ne te sta­ty­sty­ki są przez nie­chluj­stwo redak­to­rów pre­zy­denc­kie­go ser­wi­su inter­ne­to­we­go moc­no zani­żo­ne. Ks. Kras jesz­cze gdzieś był i coś ofi­cjal­nie robił. Jed­nak świad­czą, że jest on oso­bą w życiu Pała­cu Pre­zy­denc­kie­go na tyle nie­istot­ną, że jej dzia­łal­ność nie war­ta jest wzmian­ko­wa­nia. Z mediów cywil­nych wyni­ka bowiem, że pre­zy­denc­ki kape­lan jesz­cze przy­naj­mniej dwa razy, na jakiejś kościel­nej uro­czy­sto­ści odczy­tał list od Dudy.

Trudno też natrafić na istotne materialne ślady,

któ­rych kształt powstał­by w gło­wie księ­dza kape­la­na. Ks. Kras napi­sał książ­kę dla dzie­ci, to zna­czy o obję­to­ści 16 stron, pod tytu­łem : „Julia – „Urszu­la: pogod­na jak kolor nie­ba”, w któ­rej wię­cej jest obraz­ków ( nie jego ) niż tek­stu. Jest to kwin­te­sen­cja życia świę­tej Urszu­li Ledó­chow­skiej, któ­ra w owej Lip­ni­cy Muro­wa­nej zamiesz­ki­wa­ła, będąc dziec­kiem. Ksią­żecz­ka kosz­tu­je 2 do 3 zł.

Kolej­ną książ­kę, któ­rej autor­stwo przy­pi­su­je się ks. Kra­so­wi, napi­sał on wspól­nie z nie­ja­kim Paw­łem Kuta­siem. Publi­ka­cja doty­czy zbi­te­go z desek kościo­ła św. Leonar­da sto­ją­ce­go w Lip­ni­cy na cmen­ta­rzu. Do następ­nej książ­ki o remon­cie kościo­ła św. Andrze­ja Apo­sto­ła, w któ­rym ks. Kras był pro­bosz­czem, kape­lan rów­nież najął murzy­na, Paw­ła Bie­la­ka, miej­sco­we­go dzien­ni­ka­rza i bada­cza kul­tu­ry. Uka­za­ło się to jako: „Lip­nic­ka fara: rewi­ta­li­za­cja XIV-wiecz­ne­go kościo­ła para­fial­ne­go św. Andrze­ja Apostoła (…)”.

Innych dowo­dów inte­lek­tu­al­nej dzia­łal­no­ści brak. Nie­któ­rzy utrzy­mu­ją, że Kras posia­da jedy­nie bier­ną umie­jęt­ność pisa­nia. Jest nie­ja­ko wtór­nym anal­fa­be­tą. Cho­ciaż oczy­wi­ście z tym jest, jak z jaz­dą na rowe­rze. Pisa­nia lite­rek zupeł­nie zapo­mnieć się nie da w spo­sób natu­ral­ny, chy­ba że cho­dzi o jakieś zmia­ny cho­ro­bo­we. Kaza­nia Kra­sa, któ­re wygła­szał rzad­ko, cecho­wa­ły się nie­ja­ką wtór­no­ścią i perio­dycz­no­ścią. Tema­ty wymu­sza­ne kole­ja­mi wyda­rzeń roku kościel­ne­go. Mówił z pamię­ci, eks­plo­atu­jąc toż­sa­me moty­wy. Cóż paru­zja Jezu­sa nie nastą­pi­ła. Mat­ka Boska wnie­bo­wzię­ta. Po co kom­bi­no­wać. Trud­no nawet od pro­fe­so­ra histo­rii wyma­gać aby co roku, jego wykład o bitwie pod Grun­wal­dem miał być inny.

Ważną wskazówkę,

co do uży­tecz­no­ści ks. Kra­sa, jako kape­la­na pre­zy­den­ta, daje jed­nak ojciec Andrze­ja Dudy, prof. Jan Duda:

ks. Kras nie był wcze­śniej zwią­za­ny ani z synem, ani z naszą rodzi­ną. Wybór syna tak­że dla mnie był nie­spo­dzian­ką. — Cza­sem bywa i tak, że wystar­czy jed­na roz­mo­wa, by nastą­pi­ła syn­chro­ni­za­cja dusz ! – powie­dział prof. Duda. Jak zezna­ją dzien­ni­ka­rze uśmiech­nął się przy tym tajem­ni­czo. (3) Tak jest ! Syn­chro­ni­za­cja dusz ! To jest to.
Rze­czy­wi­ście wystę­pu­je tu mię­dzy obu pana­mi ude­rza­ją­ce men­tal­ne podo­bień­stwo. Moż­na przy­jąć, iż ks. Kras jest żywym dowo­dem na kłam­li­wość tezy Kar­te­zju­sza, ojca współ­cze­sne­go scjen­ty­zmu, któ­ry swo­ją filo­zo­fię opie­rał na słyn­nym: „Myślę, więc jestem”. Kras w szcze­gól­nie traf­ny spo­sób prze­ko­nu­je całą swo­ją posta­wą, że … moż­na być i nie myśleć !
To jest cios w jaja całej tej odkar­te­zjań­skiej, scien­to­lo­gicz­nie zorien­to­wa­nej, lewac­kiej filo­zo­fii. Czy rozu­mie­cie donio­słość tej poli­tycz­nej mani­fe­sta­cji uczy­nie­nia kape­la­nem ks. Kra­sa: Nie myśli a jest !

Cóż nie sztu­ką jest myśleć. To w grun­cie rze­czy każ­dy potra­fi i bez prze­rwy czy­ni. Sztu­ką jest prze­stać myśleć. Nie wie­rzy­cie ?! Spró­buj­cie to zro­bić, teraz na chwi­lę, sami.
Zna­le­zio­no zatem Dudzie w tej Lip­ni­cy osob­ni­ka, któ­re­go świa­do­mość pozba­wio­na jest nie­mal w ogó­le tre­ści. Ponie­waż pano­wie spo­ty­ka­ją się na tych poran­nych modli­twach, przy­pusz­czal­nie jest tak, że oni po pro­stu tak są men­tal­nie zsyn­chro­ni­zo­wa­ni, aby zupeł­nie oczy­ścić swo­je umy­sły ze wszyst­kie­go. Żar­li­wie i wspól­nie modląc się, w ogó­le nie myślą ! Ta żar­li­wa bez­myśl­ność powo­du­je, że gdy­by im gal­wa­no­me­try pod­łą­czyć do głów albo elek­tro­en­ce­fa­lo­gra­fy – urzą­dze­nia te poka­zy­wa­ły­by zero. Gra­ficz­ny obraz fal mózgo­wych był­by linią pro­stą. Ich mózgi pod­trzy­mu­ją oczy­wi­ście funk­cje bio­lo­gicz­ne orga­nów ale zasad­ni­czo nie pra­cu­ją. Jak kom­pu­ter pod­łą­czo­ny do prą­du, na któ­rym nikt nie ope­ru­je klawiaturą.

Zatem wszy­scy ci kato­lic­cy publi­cy­ści, któ­rzy twier­dzą, że każ­dy pre­zy­dent ma kape­la­na na mia­rę swo­jej pre­zy­den­tu­ry mają rację. Obec­na pole­ga na zgłę­bia­niu przez pre­zy­den­ta i jego kape­la­na wiel­kiej tajem­ni­cy zera, któ­ra umknę­ła nawet roz­fi­lo­zo­fo­wa­nym Gre­kom. Nie zda­wa­li oni sobie spra­wy prze­cież z ist­nie­nia albo nie­ist­nie­nia, zera czy­li nicze­go ! Nato­miast gło­wa nasze­go pań­stwa wraz ze swo­im prze­wod­ni­kiem ducho­wym powo­li zmie­rza do osta­tecz­ne­go i jed­no­znacz­ne­go wyja­śnie­nia wiel­kiej tajem­ni­cy zera.

1. W książ­ce Pio­tra Sem­ki „Recy­dy­wa?”
2. W auto­bio­gra­fii (sic!) Jaro­sła­wa Kaczyń­skie­go: „Poro­zu­mie­nie prze­ciw mono władzy”
3. „Gość Nie­dziel­ny” sier­pień 2015 ; Piotr Legut­ko ; „Dobry duch prezydenta”

Napisał:

Robert Jaruga

NOTA REDAKCYJNA

 


Nota Redak­cyj­na, to sto­pień  dosko­na­ło­ści tek­stu, jaką zda­niem zespo­łu redak­cyj­ne­go osią­gnął autor mozo­ląc się przy komputerze.

Ów sto­pień wyra­ża­my w pro­cen­tach, ponie­waż wszyst­ko, co zawie­ra pro­cen­ty jest dużo bar­dziej god­ne uwa­gi niż to, co pro­cen­tów nie zawie­ra,  vide piwo bezalkoholowe.

Ide­al­ny tekst, czy­li taki, któ­ry nie ist­nie­je otrzymałby

100 PROCENT

Dziś dajemy:

0

Ponieważ:

Przy­bli­ży­li­śmy się chy­ba do tajem­ni­cy, dla­cze­go natu­ra sama pro­du­ku­je orga­ni­zmy, któ­re chcą się nisz­czyć. Wewnętrz­na pust­ka, nuda, nicość i brak tre­ści mogą być tak dotkli­we, że wręcz zabój­cze. W fizy­ce nazy­wa się to implozją.

O AUTORZE :

Jest suk­ce­sem repro­duk­cyj­nym ojca Józe­fa i mat­ki Marii. Jasno z tego wyni­ka, że uro­dził się w świę­tej rodzi­nie. Skoń­czył dzien­ni­kar­stwo w War­sza­wie i nauki poli­tycz­ne w Hamburgu.

Wol­no mu więc o sobie mówić, że jest praw­dzi­wym hamburgerem.
Pocie­sza go, że skła­da się z inte­li­gent­nej mate­rii o masie 1300 gra­mów (waga mózgu).
Mar­twi, że zli­cza­jąc masę 7,3 miliar­da mózgów zamiesz­ku­ją­cych Zie­mię wycho­dzi, że inte­li­gent­na mate­ria sta­no­wi pomi­jal­ny pro­cent mate­rii nie­in­te­li­gent­nej, z któ­rej skła­da się makrokosmos.
(Per­fek­cyj­ny w pie­lę­gna­cji swej inte­lek­tu­al­nej nie­za­leż­no­ści – przyp. red).

ZOSTAŃ AUTOREM 

bądź jednym z nas

Nawkładaj Autorowi ile wlezie


Formularz Kontaktowy

    SKOMENTUJ


    ALE…

    Możesz zamie­ścić swój komen­tarz  poni­żej. Być może obraź­li­wy, prze­śmiew­czy a nawet wul­gar­ny pod warun­kiem, że pod­pi­szesz go wła­snym imie­niem i nazwi­skiem figu­ru­ją­cy­mi w  doku­men­tach metrykalnych.
    Wszel­kie komen­ta­rze, któ­rych auto­rzy wsty­dzą się tego co myślą i co zatem idzie piszą, przez co rozu­mie­my nie­chęć do wyja­wia­nia swo­ich danych będą usuwane.
    Nato­miast jeże­li czu­jesz potrze­bę nawsa­dza­nia auto­ro­wi bez­po­śred­nio a chciał­byś pozo­stać ano­ni­mo­wy, użyj for­mu­la­rza kon­tak­to­we­go powyżej.
    Two­je uwa­gi, zgryź­li­wo­ści oraz jak przy­pusz­cza­my rów­nież peany, tra­fią bez­po­sred­nio do skrzyn­ki mailo­wej autora.
    Wią­że się to z nie­bez­pie­czeń­stwem, że możesz nawet otrzy­mać jakąś odpo­wiedź, pro­po­zy­cję lub zostać wyzwa­ny na pojedynek.


    TY DECYDUJESZ, ILE ZAROBI AUTOR

    W życiu wydawcy nadchodzi ten krytyczny moment, kiedy trzeba zapłacić za opublikowany tekst.
    Po drugie żaden wydawca, tego nie lubi, bo chciałby wydawać wszystko z wyjątkiem pieniędzy.
    Po pierwsze musi on dokonać trudnej sztuki wyszacowania wartości artykułu, w oparciu o subiektywne kryteria, mogące być przecież krzywdzące.
    Aby pozbyć się tego pierwszego problemu, scedowaliśmy radość wyceny pracy redaktorów na czytelników.
    To Twoja decyzja wpływa na to :  czy będzie kaszanka, czy kawior ?
    Klikając na pieniążki poniżej przyznasz autorowi od 1 do 5 zł !

    Owego aktu sprawiedliwości możesz dokonać tylko raz ! 

    W rezultacie owych kliknięć, na koncie autora, pojawi się zagregowana kwota zadysponowanego przez czytelników wynagrodzenia (iloczyn średniej wyceny i liczby wyceniających).

    Te pieniądze w żaden sposób Cię nie obciążają. Nie są odejmowane, ani dodawane  do wartości Twojej subskrypcji. Nic cię zatem nie kosztują.

    Kierując się najwyższą starannością i uczciwością odpowiedz sobie na pytania :
    1. Ile jest warte, co przeczytałeś ?
    2. Na ile zmniejszyło strefę niewiedzy ?
    3. A może czytanie w ogóle zdeprecjonowało Twoje rozumienie świata?

    Dysponuj pieniędzmi pamiętając, że honorarium pomniejszone zostanie o podatek oraz składkę ubezpieczeniową, stanowiące razem ok. 48 proc. jego wartości.

    Brak komentarzy

    Co o tym myślisz ?