Ożeż kurwa ! Ja pierdykam.
Na warszawskich Powązkach, pochowano urnę z prochami Lidii Lwow-Eberle, lat 100 z kilkoma miesiącami, oczywiście na moment biologicznej śmierci.
Gówno by to kogo obchodziło i chuj by o tym wiedział, gdyby na pogrzebie nie było prezydenta Dudy, premiera Morawieckiego i … o tym później.
Zasadniczym powodem, dla którego urna pani Lidii Lwow,
obecnie pułkownika, była zaszczycona przez najważniejsze osoby w państwie było to, że swojego czasu uprawiała ona sex albo, jak to napisano w Biuletynie IPN 11/2020 „była nieodłączną towarzyszką życia”, niejakiego majora Szendzielarza „Łupaszki” – ongiś zbrodniarza wojennego i pospolitego mordercy, dziś pułkownika Wojska Polskiego i bohatera narodowego.
Z drugiej strony patrząc, nasi mężowie stanu, też nie przyszli na pochówek i zapewne konsolację po próżności. Pobyt na takim wydarzeniu, piedestalizuje ich przed społeczeństwem, przydając aurory nadzwyczajności. W każdym razie według ich osobistego wyobrażenia.
I my też żeśmy tam byli.
Wyobraźcie sobie: Powązki. Styczeń. Las krzyży. Minorowa atmosfera. Ziąb, jak pod Stalingradem. Ludzi smutnych kupa, jedni w maskach na twarzach niektórzy nie… i co my tam jeszcze widzimy ?
Otóż widzimy, że pan premier Morawiecki pcha wózek inwalidzki. Rozumiecie?! prezes Rady Ministrów pcha fotel na kółkach a na tym wózku sparaliżowana od pasa w dół, w pampersie, cierpiąca na nietrzymanie moczu, arytmię serca, demencję, matka premiera lat 90 i pół, Jadwiga Morawiecka. Czujecie to ?! On staruszkę cierpiącą na starczą apatię i egzystencjalne lęki, aby podtrzymać na duchu, zabrał na cmentarz na spacer !
Pan premier Morawiecki bał się z matką spotkać podczas wigilii świąt Bożego Narodzenia miesiąc temu. Żeby matka się nie zaraziła a i on na zdrowiu nie podupadł. Gadał z mamusią online, czym się na Facebooku chwalił. Ona we Wrocławiu, on w Warszawie, przez Internet, za pomocą komputera.
Natomiast, kiedy jest pogrzeb zupełnie obcej Morawieckiemu a w każdym razie i na pewno, jego matce osoby, to pan Morawiecki po matkę dwie limuzyny wysyła ( mamy nadzieję, że mamie w takich warunkach natury i stanu zdrowia nie kazał chyba jechać pociągiem), żeby 10 godzin, czy ile się tam teraz z tego Wrocławia do Warszawy jedzie, tłukła się przyduszana maseczką na dziobie, ryzykując niedotlenienie na skutek słabej wentylacji płuc.
Kiedy w czasach Kowida, umiera się w tym kraju na obrzęk błony śluzowej albo odciski w gardle, bo otrzymanie jakiejkolwiek pomocy lekarskiej, nie mówiąc już o prawidłowej diagnozie, graniczy z cudem, pan premier, własną matkę z grupy najwyższego ryzyka, wiezie zapewne 400 km w jedną stronę, 400 w drugą , żeby se cmentarną alejką pojeździła na rowerowych kółkach.
A po co ?
A po to aby zaistnieć, jako porządny synek pchający starczy wózek. Czujecie kobieta stojąca nad grobem, gra w wyreżyserowanym przez synalka przedstawieniu, mającym przysporzyć mu popularności.
I to się nawet w pewnym sensie udało. Dziennikarze „Super Expressu”, zauważyli w całej swojej dziennikarskiej wrażliwości i koniecznej dla tego zawodu głupocie iż: „Widok mamy i syna na pogrzebie bohaterki był wyjątkowo wzruszający.”
Nie jest to oczywiście pierwsza hucpa Morawieckiego. Poprzednie wyczyny prowadzące do sławy na skróty, nie były jednak aż tak antyludzkie. Pamiętamy te dzieci, adoptowane przez premiera, sieroty, które rzekomo o swojej adopcji dowiedziały się z łamów „Super Expressu”. Okazało się to potem nie być prawdą, tylko działaniem sterowanym przez spin doktorów Urzędu Rady Ministrów. Albo to noszenie przez Morawieckiego paczek starszej pani pozostającej w kwarantannie. Przedstawienie o zerowej wiarygodności ale nie dla elektoratu PiS‑u. Ale żeby szafować życiem własnej matki !!!
A może się mylimy?! Wszak matka premiera jest w wieku, kiedy rzeczy ostateczne stają się ważne. Może synek chciał jej po prostu pokazać, jak przebiegać będzie jej własny pogrzeb, z kompanią reprezentacyjną, honorami i przemówieniem prezydenta, marszałka sejmu a może nawet Kaczyńskiego. Czy żałobnicy będą dostatecznie smutni. Jak wygląda kolumbarium, w którym umieści się sproszkowaną mamusię. No i czy lepszy byłby biseksualny marsz żałobny Chopina, czy może nieco poważniejszy i stuprocentowo heteroseksualny marsz pogrzebowy Felixa Mendelssohn ‘a ?
Prawem śmierci jest przyjść kiedy jej się podoba,
jednak może można ten fakt jakoś nieco negocjować ? Skoro nie da się opóźnić, to może trzeba przyspieszyć ? – poddajemy uważnej rozwadze genialnej ekipy doradców premiera od wizerunku politycznego. Albo … zgon zataić. Matkę denatkę do lodówki wsadzić i wydostać ją stamtąd w stosownej chwili. Trzeba by zatem teraz, uzyskać jej pisemną zgodę na zamrożenie zwłok a z sanepidem sprawę na pewno premierowi przyjdzie załatwić.
Cóż może Jadwiga Morawiecka ma już zaplanowany termin wylewu i przyszła z synem obstalować sobie powązkowską kwaterę. Ktoś taki powinien być przygotowany i rozumieć to lepie niż ktokolwiek inny, że wymiar jego pogrzebu będzie miał ciężar polityczny. Uroczystości nie powinny odbyć się w wakacje, kiedy ludzie siedzą na plażach albo kiedy mistrzostwa świata w piłkę kopaną. Niefartowna koincydencja śmierci matki premiera byłaby po prostu niepowetowaną stratą.
Powiedzmy tak:
niech się przydarzy kryzys parlamentarny lub Polskę wyrzucą z Unii albo wyciągną Morawieckiemu, że obsikał kiosk, kiedy był ministrantem. Wtedy niech matka wyciąga kopyta !
Co za szczęście! Jaka ulga ! Rzec można eutanazja ! Marketingowy pocisk : relacja z pogrzebu matki premiera, na którym zaszlochany kochający syn, rozpamiętuje swoją rodzicielkę i wygłasza patetyczną mowę:
„ W czasie wojny tylekroć ocierała się o śmierć. Potem z moim ojcem nie było jej wcale lżej. Nie można zapominać, że wchodząc w związek z Kornelem, miała lat prawie trzydzieści a ten był jednak jeszcze 18-letnim dzieckiem. Rzec trzeba, że mój ojciec dojrzewał do prawdziwej męskości przy matce, obdarowując ją czwórką dzieci. To ona dbała o to, żebyśmy mieli co jeść, w co się ubrać, kiedy jej mąż walczył z nieludzkim reżimem, podpalając altanę na ogródkach działkowych, należącą do siepaczy z SB. Jakże było jej ciężko, kiedy przed samym stanem wojennym ojciec opuścił ją, aby tym razem związać się z 15 lat od niego młodszą kochanką. Przeżyła i to dla dobra Polski.”
To nie jest kabaret, ani literatura.
Takie są fakty mrożące krew w żyłach, ponieważ dotyczą człowieka, który jakkolwiek nie odpowiada za to jakim świat pan bóg stworzył, ale w dużej mierze, jak się on dalej obraca.
Ostatnio odtrąbiono sukces walki z wirusem ponieważ, tak tego dokładnie nie powiedziano, ale ilość zgonów statystycznie rok do roku była w 2020, tylko o 16 procent większa niż w 2019. W tym samym czasie król szwedzki przyznał się do porażki programu walki z epidemią, ponieważ statystyczny wzrost poziomu zgonów wyniósł aż 7 proc.
Te nasze 16 procent to jest około 63 tys. martwych obywateli więcej niż przed rokiem. Mniej więcej tyle, ile zginęło nas podczas ataku Niemiec na Polskę w 1939 roku. Około 35 tys. zmarło na kowid i za to tak naprawdę trudno jest władzę winić.
Natomiast pozostałe dwadzieścia parę tysięcy, zmarło z powodu wadliwego zarządzania państwem. Nikt ich nie zaatakował. Wykończył ich, nasz własny rząd. Pośród tych ofiar było 12–14 tys. waszych matek i ich matek. Te kobiety mogłyby jeszcze żyć, gdyby rząd zachowywał się rozsądnie i rozumnie.
Napisał:
Robert Jaruga
NOTA REDAKCYJNA
Nota Redakcyjna, to stopień doskonałości tekstu, jaką zdaniem zespołu redakcyjnego osiągnął autor mozoląc się przy komputerze.
Ów stopień wyrażamy w procentach, ponieważ wszystko, co zawiera procenty jest dużo bardziej godne uwagi niż to, co procentów nie zawiera, vide piwo bezalkoholowe.
Idealny tekst, czyli taki, który nie istnieje otrzymałby
100 PROCENT
Dziś dajemy:
Ponieważ:
Człowiek potrzebuje swojej matki tak długo, aż zacznie żyć. Potem powinien się od niej oddzielić. Jest to ważna kwestia, o której w tym tekście nie ma.
O AUTORZE :
Jest sukcesem reprodukcyjnym ojca Józefa i matki Marii. Jasno z tego wynika, że urodził się w świętej rodzinie. Skończył dziennikarstwo w Warszawie i nauki polityczne w Hamburgu.
Wolno mu więc o sobie mówić, że jest prawdziwym hamburgerem. Pociesza go, że składa się z inteligentnej materii o masie 1300 gramów (waga mózgu). Martwi, że zliczając masę 7,3 miliarda mózgów zamieszkujących Ziemię wychodzi, że inteligentna materia stanowi pomijalny procent materii nieinteligentnej, z której składa się makrokosmos. (Perfekcyjny w pielęgnacji swej intelektualnej niezależności – przyp. red).
Nawkładaj Autorowi ile wlezie
Formularz Kontaktowy
SKOMENTUJ
ALE…
Możesz zamieścić swój komentarz poniżej. Być może obraźliwy, prześmiewczy a nawet wulgarny pod warunkiem, że podpiszesz go własnym imieniem i nazwiskiem figurującymi w dokumentach metrykalnych.
Wszelkie komentarze, których autorzy wstydzą się tego co myślą i co zatem idzie piszą, przez co rozumiemy niechęć do wyjawiania swoich danych będą usuwane.
Natomiast jeżeli czujesz potrzebę nawsadzania autorowi bezpośrednio a chciałbyś pozostać anonimowy, użyj formularza kontaktowego powyżej.
Twoje uwagi, zgryźliwości oraz jak przypuszczamy również peany, trafią bezposrednio do skrzynki mailowej autora. Wiąże się to z niebezpieczeństwem, że możesz nawet otrzymać jakąś odpowiedź, propozycję lub zostać wyzwany na pojedynek.