8:00 — 19:00

Pra­cu­je­my Ponie­dzia­łek — Sobota

+48 668 935 668

Dzwoń w Każ­dej Sprawie.Tu i Teraz!

PŁAZY, PTAKI KARPIE, GADY DEFEKT MUZGU a

NIE TYLKO GŁOSU NIE MAJĄ

Po 10 latach skoń­czy­ła się gehen­na trój­ki cięż­ko pra­cu­ją­cych męż­czyzn. Chcąc wykar­mić rodzi­ny, naję­li się haro­wać przy sprze­da­ży kar­pi w Leclerc’u na Ursy­no­wie (dziel­ni­ca Warszawy). 

Rybi odór,

któ­re­go po dwóch dniach nie daje się zmyć nawet mydeł­kiem od Ros­sma­na, czy­ni cię sta­rym śmier­dziu­chem, w nosach tych, któ­rym się w życiu lepiej wie­dzie. Pal­ce gra­bie­ją od prze­rzu­ca­nia lodu. Mar­z­niesz w skle­po­wej chłod­ni, jeże­li nie masz obcia­cho­we­go wacia­ka, a jeże­li masz, pot zale­wa ci oczy, kie­dy sto­isz za ladą. Dzie­siąt­ki pcha­ją­cych się klien­tów na godzi­nę, doma­ga­ją­cych się: Kar­pia! Kar­pia ! Karpia!

Co dwu­dzie­sty oka­zu­je się być szaj­bu­sem z prze­dział­kiem po lewej stro­nie. Robo­ta nie­przy­jem­na i sła­bo płat­na. Nie wszy­scy jed­nak wbrew kapi­ta­li­stycz­nej logi­ce, mogą wyko­ny­wać pra­cę, jaką chcą. Nie­któ­rzy tyl­ko taką, jaka jest. 

W 2010 roku dopadło tych ludzi jeszcze jedno nieszczęście.

Dwie nie­wia­sty z dywi­zji sto­łecz­nych eko­świ­rów, Fun­da­cji „Noga w Łapę”, zauwa­ży­ły, że paku­ją kar­pie w tor­by bez wody, przez co rybie samo­po­czu­cie przed śmier­cią było gor­sze zamiast być lep­sze. Lep­sze było­by w wodzie oczy­wi­ście. Obie panie bowiem w trak­cie wie­lo­let­nie­go pro­ce­su, dość bez­re­flek­syj­nie kła­ma­ły, że wie­dzą, jak to jest być kar­piem !? Jed­na nawet wyja­śni­ła, że bycie rybą bez wody, to jest tak, jak­by być topio­nym psem ! Topio­nym we wodzie.

Panie powia­do­mi­ły pro­ku­ra­tu­rę o bar­ba­rzyń­stwie. Kolej­na deka­da życia pra­cow­ni­ków z ryb­ne­go upły­wa­ła w atmos­fe­rze gro­zy, niczym w żydow­skim get­cie: ban­kruc­two? czy głód ? czy ram­pa kole­jo­wa, skąd pocią­gi wyjeż­dża­ją peł­ne a wra­ca­ją puste? Nie obe­zna­ni w pra­wie eks­pe­dien­ci mie­li pra­wo mnie­mać, że życie ich dzie­ci jest zagrożone.

Mordercy !!!

Naj­pierw zawia­do­mio­no ich, że są mor­der­ca­mi zwie­rząt krę­go­wych, dzia­ła­ją­cy­mi ze szcze­gól­nym okru­cień­stwem. Pro­ku­ra­tor na to się nie zgo­dził, ale to był zły pro­ku­ra­tor. Kolej­ny pro­ku­ra­tor znał się na kar­piach lepiej. Uznał, że bestial­stwo jed­nak było. Następ­nie spra­wa tra­fi­ła do sądu. Tam poma­wia­ni o masa­kro­wa­nie zwie­rząt dowie­dzie­li się, że są nie­win­ni. To nie spodo­ba­ło się tym wraż­li­wym paniom, któ­re to wie­dzą, jak to jest być psem topiel­cem. Zażą­da­ły ponow­nie od sądu dla eks­pe­dien­tów, spra­wie­dli­we­go orze­cze­nia ich łotro­stwa. Kolej­ny sąd usta­lił więc, że są win­ni. Ska­za­ni odwo­ła­li się do inne­go sądu, gdzie oka­za­ło się, że są nie­win­ni. Następ­ny sąd stwier­dził jed­nak, że sąd unie­win­nia­ją­cy się mylił i trze­ba spra­wę dać pod roz­wa­gę sędziom mniej omyl­nym. W instan­cji wyż­szej wyszło, że są win­ni, ale trze­ba skie­ro­wać spra­wę do inne­go sądu, aby wyli­czył, jak bar­dzo — w latach i złotówkach.

Temu wyszło, że nie była to wina na podo­bę gesta­pow­skie­go ofi­ce­ra strze­la­ją­ce­go więź­niom z luge­ra w poty­li­cę ale jed­nak. Sprze­daw­cy kar­pi dosta­li 10 mie­się­cy w wię­zie­niu w zawie­sze­niu i jakąś for­sę do zapła­ce­nia. Co mie­li prze­sra­ne, tego nikt już im nie zabie­rze. W koń­cu są dusi­cie­la­mi zwie­rząt krę­go­wych, ban­dy­ta­mi i w Kra­jo­wym Reje­strze Kar­nym swo­je napi­sa­no. Z takim rekor­dem na posła i nauczy­cie­la apli­ko­wać się nie da.

Oskar­ży­ciel­ka sub­sy­diar­na wraz z przed­sta­wi­ciel­ką posił­ko­wą, sza­la­ły z rado­ści, że wygra­ły spra­wę, jak­by oprócz kodek­so­wych kar, sąd kazał ska­za­nym sro­my babom wyli­zać w geście naj­wyż­sze­go posłu­szeń­stwa i poko­ry. Nie mia­ło dla nich żad­ne­go zna­cze­nia, że kar­pie, o któ­rych euta­na­zję tak walecz­nie się ubie­ga­ły, daw­no prze­isto­czy­ły się via trze­wia w sto­lec, a ten też już trzy razy poległ w oczysz­czal­ni ścieków.

Zanim ów „prze­ło­mo­wy” wyrok zapadł, jak go nazy­wa „Gaze­ta Wybor­cza” oraz por­tal dzien­ni­kar­stwa kry­mi­nal­ne­go „okopress.pl” , spra­wa prze­to­czy­ła się przed Sądem Naj­wyż­szym mają­cym pod sobą wszyst­kie inne sądy. Jak oni tam coś wymy­ślą, to jest wyeks­tra­ho­wa­na mądrość, któ­rą posłu­gi­wać się mogą inni sędzio­wie z zupeł­nym pomi­nię­ciem wła­snej głowy.
Naj­wyż­si sędzio­wie w kwe­stii kar­pi z Leclerc’a na Ursy­no­wie napi­sa­li, że “usta­wo­daw­ca sam jed­no­znacz­nie prze­są­dził, iż na grun­cie usta­wy o znę­ca­niu się nad zwie­rzę­ta­mi ryby mogą odczu­wać cier­pie­nie i ból”. Doda­li, że “zwie­rzę jest isto­tą żyją­cą, zdol­ną do odczu­wa­nia cier­pie­nia, nie jest rze­czą, a czło­wiek jest mu winien posza­no­wa­nie, ochro­nę i opie­kę”. “Czło­wiek ma obo­wią­zek huma­ni­tar­ne­go trak­to­wa­nia zwie­rząt”. Oraz zda­niem wyso­kie­go try­bu­na­łu ma “zapew­nić im wła­ści­we warun­ki byto­wa­nia, czy­li moż­li­wość egzy­sten­cji zgod­nie z ich potrze­ba­mi gatunkowymi”.

Jeden sprawiedliwy

W sfor­mu­ło­wa­niach tych jest kil­ka fatal­nych nie­po­ro­zu­mień ale za to ukry­tych bar­dzo zręcz­nie. Trud­no zro­zu­mieć, więc tym bar­dziej zaprze­czyć, poję­ciu usta­wo­we­go bólu a twier­dze­nie, że „zwie­rzę nie jest rze­czą” , pod­wa­żę w dal­szej czę­ści tek­stu. Było to w roku 2016.

Od tam­tej pory w całej Pol­sce posy­pa­ły się dono­sy do pro­ku­ra­tur, prze­ciw hodow­com i sprze­daw­com kar­pi. Zapa­dły wyro­ki, w uza­sad­nie­niach któ­rych, sędzio­wie prze­pi­su­ją sło­wo w sło­wo, to co zna­la­zło się w sen­ten­cji Sądu Naj­wyż­sze­go, zacho­wu­jąc nawet zna­ki dia­kry­tycz­ne. W han­dlu ryba­mi zaczę­ło się dziać, jak Żydom w III Rzeszy.
Pośród tej kur­wa hur­ra nagon­ki na brać rybac­ką, zna­lazł się jed­nak bie­gły ich­tio­log Krzysz­tof Ciszew­ski, pra­cow­nik nauko­wy Zachod­nio­po­mor­skie­go Uni­wer­sy­te­tu Tech­no­lo­gicz­ne­go w Szcze­ci­nie, któ­ry pro­blem bólu kar­pi badał przez ostat­nich 8 lat. Ten stwier­dził, że rybów nie boli wca­le, jak je się dusi lub na żyw­ca kroi, ponie­waż budo­wa ana­to­micz­na, fizjo­lo­gicz­na i neu­ro­lo­gicz­na kre­so­mó­zgo­wia kar­pi nie ma funk­cjo­nal­no­ści odczu­wa­nia bólu.

Nie za opi­nię, wykre­ślo­no Ciszew­skie­go z listy bie­głych sądo­wych. Zna­le­zio­no jakiś inny sub­tel­niej­szy powód, no bo aby podać ten praw­dzi­wy, nale­ża­ło­by pod­wa­żyć opi­nię bie­głe­go Ciszew­skie­go, opi­nią inne­go bie­głe­go, któ­ry mógł­by bez­myśl­nie przy­znać rację pierwszemu.

Praw­da nadal jed­nak niko­go nie obcho­dzi, bo skom­pli­ko­wa­ła­by wie­le a nie roz­wią­za­ła nicze­go. — Jeste­śmy wycho­wy­wa­ni od maleń­ko­ści w realiach kre­skó­wek, gdzie kaczo­ry mówią, mysz­ki śpie­wa­ją a dino­zau­ry robią na dru­tach. Nawet kro­wy potra­fią wyty­kać ludziom zło, wska­zu­jąc na nich raci­ca­mi. Tak wyra­bia­my sobie nie­słusz­ną i kłam­li­wą intu­icję, jako­by zwie­rzę­ta to zasad­ni­czo ludzie, tyl­ko w prze­bra­niach lwów, psów lub sło­ni. Powszech­nie akcep­to­wa­na nie­praw­da odda­la nas od wła­ści­we­go sta­nu rzeczy.

A ten jest następujący.

Związ­ki orga­nicz­ne, któ­re wyewo­lu­owa­ły z nie­orga­nicz­nych w suro­wiec żywy, nie są jaki­miś nad­zwy­czaj­ny­mi sta­na­mi mate­rii, lep­szy­mi, jak śmie­my mnie­mać. Po pro­stu żyją.

Już orga­ni­zmy jed­no­ko­mór­ko­we albo nawet nie cał­kiem komór­ko­we potra­fią się zacho­wy­wać, co zna­czy zazwy­czaj, że ucie­ka­ją przed tym, co im szko­dzi a lgną do tego, co da się zjeść. Nie jest to dzia­ła­nie świa­do­me ani rozum­ne — taka cecha, jak ta, że meta­le prze­wo­dzą prąd elek­trycz­ny, zupeł­nie bez­myśl­nie i bez­bo­le­śnie rów­nież. Naj­prost­sze orga­ni­zmy nie posia­da­ją ukła­du ner­wo­we­go. Cechą mate­rii oży­wio­nej, jest że się po pro­stu zachowuje.

W mia­rę ewo­lu­cji poje­dyn­czych komó­rek do sku­pisk wie­lo­ko­mór­ko­wych, nastę­po­wa­ła spe­cja­li­za­cja komó­rek. Zacho­wu­ją się one w spo­sób coraz bar­dziej wymyśl­ny, ale nie jest to coś bar­dziej donio­słe­go, niż łącze­nie się tle­nu z wodo­rem w cząst­kę wody lub z azo­tem w mole­ku­łę mocz­ni­ka, któ­rym może­my sobie obsi­kać kiosk z gaze­ta­mi. Jest to pro­ces mecha­nicz­ny, ści­ślej — biochemiczny.

W trak­cie ewo­lu­cji nie­któ­re komór­ki prze­kształ­ca­ją się w ner­wo­we. Two­rząc sub­stan­cję komór­ko­wą spe­cja­li­zu­ją­cą się w zarzą­dza­niu inny­mi komór­ka­mi, na przy­kład, tymi do robo­ty two­rzą­cy­mi mię­śnie. Powsta­je coś, co niby jest mózgiem, pra­wie mózgiem ale jesz­cze nie mózgiem. Kie­ro­wa­nie komó­rek ner­wo­wych inny­mi komór­ka­mi orga­ni­zmu, odby­wa się w spo­sób poza świa­do­my u więk­szo­ści zwie­rząt. Nawet ludz­ki umysł kie­ru­je 99 pro­cen­ta­mi pro­ce­sów fizjo­lo­gicz­nych w spo­sób dla nas samych nie­zna­ny (tra­wie­nie, oddy­cha­nie, utrzy­my­wa­nie rów­no­wa­gi). Tak­że pro­ce­sy uzna­wa­ne za świa­do­me, jak rzu­ca­nie wyzwisk, śpie­wa­nie kolęd, czy pisa­nie, w dużej mie­rze takie nie są. Posłu­gu­je­my się goto­wy­mi sza­blo­na­mi, wzor­ca­mi, naj­mniej­szy­mi jed­nost­ka­mi infor­ma­cji języ­ka pol­skie­go, naby­ty­mi w dro­dze edu­ka­cji, któ­re w do koń­ca nie­zna­ny spo­sób, emi­tu­je­my via usta lub stu­ka­jąc pal­ca­mi po klawiaturze.

Zacho­wa­nie komó­rek ner­wo­wych słu­ży trzem celom: zdo­by­wa­niu pokar­mu, uni­ka­niu nie­bez­pie­czeństw oraz roz­mna­ża­niu się. Odby­wa­ją się one bez emo­cji, stra­chu i świadomości.
Na pozio­mie zwie­rząt zde­cy­do­wa­nie bar­dziej skom­pli­ko­wa­nych od kar­pia, typu kot Jaro­sła­wa Kaczyń­skie­go, wystę­pu­ją jedy­nie mecha­nicz­ne odru­chy. Ste­ro­wa­nie na zasa­dzie pro­stych sprzę­żeń zwrot­nych. Jak to, to tam­to, jak tam­to to owo. Orga­nizm psa to robot wyko­na­ny z biał­ka, któ­ry nie dzia­ła świa­do­mie, w naszym o świa­do­mo­ści wyobra­że­niu. Koń też się po pro­stu zachowuje.
Acz­kol­wiek patrząc na zwie­rzę­ta mamy wra­że­nie, że one myślą, czu­ją, rozu­mie­ją, kocha­ją, tęsk­nią, cier­pią i tak dalej, ponie­waż wyglą­da na to, iż zacho­wu­ją się podob­nie, jak my w podob­nych emo­cjo­nal­nych lub inte­lek­tu­al­nych sytu­acjach. Sko­ro kot pła­cze to zda­je nam się, że jest mu przy­kro. Ale nie jest mu przy­kro. Po pro­stu łza­wi, co jest istot­ną funk­cją oka słu­żą­cą wie­lu celom, powsta­łą w dro­dze ewo­lu­cji. Łza­wi na tych samych zasa­dach, jak my obie­ra­jąc cebule.

Jest mi przykro, ale

wasze psy, koty, świ­nie i konie a tak­że koma­ry, żaby i inne gady z owy­mi kar­pia­mi włącz­nie, wie­dzą o świe­cie i o sobie samym, miej wię­cej tyle, co wasz tele­wi­zor albo, co już może łatwiej sobie wyobra­zić, ata­wi­stycz­ne robo­ty stwo­rzo­ne przez sły­ną­cą z robie­nia pod­ró­bek zwie­rząt ze sta­li i krze­mu, fir­mę Boston Dynamics.

Bada­nia nad ludz­ki­mi mózga­mi oraz zwie­rzę­cy­mi pozwa­la­ją już pre­cy­zyj­nie wska­zać, jaka część mózgu, za co jest odpo­wie­dzial­na. Na jakiej zasa­dzie to mniej wię­cej dzia­ła. Dzię­ki tym odkry­ciom moż­na już jed­no­znacz­nie stwier­dzić, że zwie­rzę­ta nie boją się, nie cier­pią, nie żału­ją nie zako­cha­ją się, gdyż nie posia­da­ją tej czę­ści mózgu odpo­wie­dzial­nej za owe funk­cje zwa­nej korą nową zwłasz­cza w pła­cie czołowym.

Nawet naj­bar­dziej do nas podob­ne człe­ko­kształt­ne mał­py, mają ten obszar mózgu 10 razy mniej­szy od ludz­kie­go. Pozo­sta­łe ssa­ki go nie posia­da­ją. Ryby, stwo­rze­nia któ­rych mózgi powsta­ły 530 mln lat temu, nie są tak wyra­fi­no­wa­ne, jak te posia­da­ne przez ssa­ki. Aby z rybie­go mózgu powstał organ, jaki ma pies, mat­ka natu­ra pra­co­wa­ła nad tym 320 mln. lat dłu­żej. Pry­mi­tyw­ne­go dzia­ła­nia mózgu ryby nie da się wyra­zić sło­wa­mi ani przy­rów­nać do nicze­go, co posia­da­my w naszej pamię­ci i wyobraźni.
Jak to jest być zwy­kłym ssa­kiem, to już nie­co łatwiej powie­dzieć: To przy­pusz­czal­nie tak, jak być luna­ty­kiem lub pija­nym na urwa­nym fil­mie – tyle, że przez całe życie. Pies tudzież inny świ­stak nie jest świa­do­my ani swo­jej śmier­ci, ani życia ani upły­wu cza­su. Dla nich być, czy nie być jest takim samym zmar­twie­niem, jak dla sza­fy, czy stoi w poko­ju, czy pło­nie w pie­cu cen­tral­ne­go ogrze­wa­nia. Być albo nie być — to nie jest pytanie.

Dla­te­go robie­nie hecy z tego, że karp się udu­sił, jest rów­nie sen­sow­ne, jak manie pre­ten­sji do amstaf­fa, że odgryzł dziec­ku gło­wę. Karp nie wie i nie czu­je, że jest duszo­ny a amstaff nie ma wyrzu­tów sumie­nia, że wyrwał swo­je­mu panu język.

W tak zwa­nym huma­ni­tar­nym uśmier­ca­niu zwie­rząt ( huma­ni­tar­ny zna­czy zda­je się ludz­ki) tak napraw­dę cho­dzić może, co naj­wy­żej, o wzglę­dy este­tycz­ne, któ­re mogą mieć zna­cze­nie, być może, dla rzeź­ni­ka ale nie dla rytu­al­nie zabi­ja­ne­go indy­ka. Ład­niej jest pora­zić go prą­dem niż prze­ci­nać grdy­kę ostrzem talerzowym.

Co do kar­pi to podob­no naj­ład­niej wycho­dzi, na co pra­wo pozwa­la, bejs­bo­lem w łeb, szpi­kul­cem do lodu w czu­bek gło­wy albo zamro­zić żywcem.
Jak zabi­jać inne krę­gow­ce, żeby ład­nie post­mor­tem wyglą­da­ły to wie­my. Ale jest to know-how kosz­tow­ne, któ­re­go nie­skrę­po­wa­ne roz­po­wszech­nia­nie, mogło­by być chy­ba prze­stęp­stwem, więc tyl­ko dla bar­dzo zain­te­re­so­wa­nych czy­tel­ni­ków na spe­cjal­ne życzenie.

Korzy­sta­łem z :

  1. „Lęk. Neu­ro­nau­ka na tro­pie źró­deł lęku i stra­chu” — Ledo­ux Joseph< /li>
  2. „Czy i jak ryby odczu­wa­ją ból?” — Krzysz­tof Ciszew­ski ( wykład )

Napisał:

Robert Jaruga

NOTA REDAKCYJNA

 


Nota Redak­cyj­na, to sto­pień  dosko­na­ło­ści tek­stu, jaką zda­niem zespo­łu redak­cyj­ne­go osią­gnął autor mozo­ląc się przy komputerze.

Ów sto­pień wyra­ża­my w pro­cen­tach, ponie­waż wszyst­ko, co zawie­ra pro­cen­ty jest dużo bar­dziej god­ne uwa­gi niż to, co pro­cen­tów nie zawie­ra,  vide piwo bezalkoholowe.

Ide­al­ny tekst, czy­li taki, któ­ry nie ist­nie­je otrzymałby

100 PROCENT


Dziś dajemy:

0

Ponieważ:

Patrząc na psy i koty, dopraw­dy wie­rzyć się nie chce, że to tak bez­myśl­ne stwo­rze­nia. Niczym maszyn­ki do mię­sa lub pie­ce mikro­fa­lo­we. Ale nie wypa­da o wszyst­ko się z nauką spie­rać, zwłasz­cza, że nie będzie­my z nich robić roso­łu na wigilię. 

O AUTORZE :

Jest suk­ce­sem repro­duk­cyj­nym ojca Józe­fa i mat­ki Marii. Jasno z tego wyni­ka, że uro­dził się w świę­tej rodzi­nie. Skoń­czył dzien­ni­kar­stwo w War­sza­wie i nauki poli­tycz­ne w Hamburgu.

Wol­no mu więc o sobie mówić, że jest praw­dzi­wym ham­bur­ge­rem. Pocie­sza go, że skła­da się z inte­li­gent­nej mate­rii o masie 1300 gra­mów (waga mózgu). Mar­twi, że zli­cza­jąc masę 7,3 miliar­da mózgów zamiesz­ku­ją­cych Zie­mię wycho­dzi, że inte­li­gent­na mate­ria sta­no­wi pomi­jal­ny pro­cent mate­rii nie­in­te­li­gent­nej, z któ­rej skła­da się makro­ko­smos. (Per­fek­cyj­ny w pie­lę­gna­cji swej inte­lek­tu­al­nej nie­za­leż­no­ści – przyp. red).

ZOSTAŃ AUTOREM 

bądź jednym z nas

Nawkładaj Autorowi ile wlezie


Formularz Kontaktowy

    SKOMENTUJ


    ALE…

    Możesz zamie­ścić swój komen­tarz  poni­żej. Być może obraź­li­wy, prze­śmiew­czy a nawet wul­gar­ny pod warun­kiem, że pod­pi­szesz go wła­snym imie­niem i nazwi­skiem figu­ru­ją­cy­mi w  doku­men­tach metrykalnych.
    Wszel­kie komen­ta­rze, któ­rych auto­rzy wsty­dzą się tego co myślą i co zatem idzie piszą, przez co rozu­mie­my nie­chęć do wyja­wia­nia swo­ich danych będą usuwane.
    Nato­miast jeże­li czu­jesz potrze­bę nawsa­dza­nia auto­ro­wi bez­po­śred­nio a chciał­byś pozo­stać ano­ni­mo­wy, użyj for­mu­la­rza kon­tak­to­we­go powyżej.
    Two­je uwa­gi, zgryź­li­wo­ści oraz jak przy­pusz­cza­my rów­nież peany, tra­fią bez­po­sred­nio do skrzyn­ki mailo­wej auto­ra. Wią­że się to z nie­bez­pie­czeń­stwem, że możesz nawet otrzy­mać jakąś odpo­wiedź, pro­po­zy­cję lub zostać wyzwa­ny na pojedynek.


    TY DECYDUJESZ, ILE ZAROBI AUTOR

    W życiu wydawcy nadchodzi ten krytyczny moment, kiedy trzeba zapłacić za opublikowany tekst.
    Po drugie żaden wydawca, tego nie lubi, bo chciałby wydawać wszystko z wyjątkiem pieniędzy.
    Po pierwsze musi on dokonać trudnej sztuki wyszacowania wartości artykułu, w oparciu o subiektywne kryteria, mogące być przecież krzywdzące.
    Aby pozbyć się tego pierwszego problemu, scedowaliśmy radość wyceny pracy redaktorów na czytelników.
    To Twoja decyzja wpływa na to :  czy będzie kaszanka, czy kawior ?
    Klikając na pieniążki poniżej przyznasz autorowi od 1 do 5 zł !

    Owego aktu sprawiedliwości możesz dokonać tylko raz ! 

    W rezultacie owych kliknięć, na koncie autora, pojawi się zagregowana kwota zadysponowanego przez czytelników wynagrodzenia (iloczyn średniej wyceny i liczby wyceniających).

    Te pieniądze w żaden sposób Cię nie obciążają. Nie są odejmowane, ani dodawane  do wartości Twojej subskrypcji. Nic cię zatem nie kosztują.

    Kierując się najwyższą starannością i uczciwością odpowiedz sobie na pytania :
    1. Ile jest warte, co przeczytałeś ?
    2. Na ile zmniejszyło strefę niewiedzy ?
    3. A może czytanie w ogóle zdeprecjonowało Twoje rozumienie świata?

    Dysponuj pieniędzmi pamiętając, że honorarium pomniejszone zostanie o podatek oraz składkę ubezpieczeniową, stanowiące razem ok. 48 proc. jego wartości.

    Brak komentarzy

    Co o tym myślisz ?