NIE TYLKO GŁOSU NIE MAJĄ
Po 10 latach skończyła się gehenna trójki ciężko pracujących mężczyzn. Chcąc wykarmić rodziny, najęli się harować przy sprzedaży karpi w Leclerc’u na Ursynowie (dzielnica Warszawy).
Rybi odór,
którego po dwóch dniach nie daje się zmyć nawet mydełkiem od Rossmana, czyni cię starym śmierdziuchem, w nosach tych, którym się w życiu lepiej wiedzie. Palce grabieją od przerzucania lodu. Marzniesz w sklepowej chłodni, jeżeli nie masz obciachowego waciaka, a jeżeli masz, pot zalewa ci oczy, kiedy stoisz za ladą. Dziesiątki pchających się klientów na godzinę, domagających się: Karpia! Karpia ! Karpia!
Co dwudziesty okazuje się być szajbusem z przedziałkiem po lewej stronie. Robota nieprzyjemna i słabo płatna. Nie wszyscy jednak wbrew kapitalistycznej logice, mogą wykonywać pracę, jaką chcą. Niektórzy tylko taką, jaka jest.
W 2010 roku dopadło tych ludzi jeszcze jedno nieszczęście.
Dwie niewiasty z dywizji stołecznych ekoświrów, Fundacji „Noga w Łapę”, zauważyły, że pakują karpie w torby bez wody, przez co rybie samopoczucie przed śmiercią było gorsze zamiast być lepsze. Lepsze byłoby w wodzie oczywiście. Obie panie bowiem w trakcie wieloletniego procesu, dość bezrefleksyjnie kłamały, że wiedzą, jak to jest być karpiem !? Jedna nawet wyjaśniła, że bycie rybą bez wody, to jest tak, jakby być topionym psem ! Topionym we wodzie.
Panie powiadomiły prokuraturę o barbarzyństwie. Kolejna dekada życia pracowników z rybnego upływała w atmosferze grozy, niczym w żydowskim getcie: bankructwo? czy głód ? czy rampa kolejowa, skąd pociągi wyjeżdżają pełne a wracają puste? Nie obeznani w prawie ekspedienci mieli prawo mniemać, że życie ich dzieci jest zagrożone.
Mordercy !!!
Najpierw zawiadomiono ich, że są mordercami zwierząt kręgowych, działającymi ze szczególnym okrucieństwem. Prokurator na to się nie zgodził, ale to był zły prokurator. Kolejny prokurator znał się na karpiach lepiej. Uznał, że bestialstwo jednak było. Następnie sprawa trafiła do sądu. Tam pomawiani o masakrowanie zwierząt dowiedzieli się, że są niewinni. To nie spodobało się tym wrażliwym paniom, które to wiedzą, jak to jest być psem topielcem. Zażądały ponownie od sądu dla ekspedientów, sprawiedliwego orzeczenia ich łotrostwa. Kolejny sąd ustalił więc, że są winni. Skazani odwołali się do innego sądu, gdzie okazało się, że są niewinni. Następny sąd stwierdził jednak, że sąd uniewinniający się mylił i trzeba sprawę dać pod rozwagę sędziom mniej omylnym. W instancji wyższej wyszło, że są winni, ale trzeba skierować sprawę do innego sądu, aby wyliczył, jak bardzo — w latach i złotówkach.
Temu wyszło, że nie była to wina na podobę gestapowskiego oficera strzelającego więźniom z lugera w potylicę ale jednak. Sprzedawcy karpi dostali 10 miesięcy w więzieniu w zawieszeniu i jakąś forsę do zapłacenia. Co mieli przesrane, tego nikt już im nie zabierze. W końcu są dusicielami zwierząt kręgowych, bandytami i w Krajowym Rejestrze Karnym swoje napisano. Z takim rekordem na posła i nauczyciela aplikować się nie da.
Oskarżycielka subsydiarna wraz z przedstawicielką posiłkową, szalały z radości, że wygrały sprawę, jakby oprócz kodeksowych kar, sąd kazał skazanym sromy babom wylizać w geście najwyższego posłuszeństwa i pokory. Nie miało dla nich żadnego znaczenia, że karpie, o których eutanazję tak walecznie się ubiegały, dawno przeistoczyły się via trzewia w stolec, a ten też już trzy razy poległ w oczyszczalni ścieków.
Zanim ów „przełomowy” wyrok zapadł, jak go nazywa „Gazeta Wyborcza” oraz portal dziennikarstwa kryminalnego „okopress.pl” , sprawa przetoczyła się przed Sądem Najwyższym mającym pod sobą wszystkie inne sądy. Jak oni tam coś wymyślą, to jest wyekstrahowana mądrość, którą posługiwać się mogą inni sędziowie z zupełnym pominięciem własnej głowy.
Najwyżsi sędziowie w kwestii karpi z Leclerc’a na Ursynowie napisali, że “ustawodawca sam jednoznacznie przesądził, iż na gruncie ustawy o znęcaniu się nad zwierzętami ryby mogą odczuwać cierpienie i ból”. Dodali, że “zwierzę jest istotą żyjącą, zdolną do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą, a człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę”. “Człowiek ma obowiązek humanitarnego traktowania zwierząt”. Oraz zdaniem wysokiego trybunału ma “zapewnić im właściwe warunki bytowania, czyli możliwość egzystencji zgodnie z ich potrzebami gatunkowymi”.
Jeden sprawiedliwy
W sformułowaniach tych jest kilka fatalnych nieporozumień ale za to ukrytych bardzo zręcznie. Trudno zrozumieć, więc tym bardziej zaprzeczyć, pojęciu ustawowego bólu a twierdzenie, że „zwierzę nie jest rzeczą” , podważę w dalszej części tekstu. Było to w roku 2016.
Od tamtej pory w całej Polsce posypały się donosy do prokuratur, przeciw hodowcom i sprzedawcom karpi. Zapadły wyroki, w uzasadnieniach których, sędziowie przepisują słowo w słowo, to co znalazło się w sentencji Sądu Najwyższego, zachowując nawet znaki diakrytyczne. W handlu rybami zaczęło się dziać, jak Żydom w III Rzeszy.
Pośród tej kurwa hurra nagonki na brać rybacką, znalazł się jednak biegły ichtiolog Krzysztof Ciszewski, pracownik naukowy Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie, który problem bólu karpi badał przez ostatnich 8 lat. Ten stwierdził, że rybów nie boli wcale, jak je się dusi lub na żywca kroi, ponieważ budowa anatomiczna, fizjologiczna i neurologiczna kresomózgowia karpi nie ma funkcjonalności odczuwania bólu.
Nie za opinię, wykreślono Ciszewskiego z listy biegłych sądowych. Znaleziono jakiś inny subtelniejszy powód, no bo aby podać ten prawdziwy, należałoby podważyć opinię biegłego Ciszewskiego, opinią innego biegłego, który mógłby bezmyślnie przyznać rację pierwszemu.
Prawda nadal jednak nikogo nie obchodzi, bo skomplikowałaby wiele a nie rozwiązała niczego. — Jesteśmy wychowywani od maleńkości w realiach kreskówek, gdzie kaczory mówią, myszki śpiewają a dinozaury robią na drutach. Nawet krowy potrafią wytykać ludziom zło, wskazując na nich racicami. Tak wyrabiamy sobie niesłuszną i kłamliwą intuicję, jakoby zwierzęta to zasadniczo ludzie, tylko w przebraniach lwów, psów lub słoni. Powszechnie akceptowana nieprawda oddala nas od właściwego stanu rzeczy.
A ten jest następujący.
Związki organiczne, które wyewoluowały z nieorganicznych w surowiec żywy, nie są jakimiś nadzwyczajnymi stanami materii, lepszymi, jak śmiemy mniemać. Po prostu żyją.
Już organizmy jednokomórkowe albo nawet nie całkiem komórkowe potrafią się zachowywać, co znaczy zazwyczaj, że uciekają przed tym, co im szkodzi a lgną do tego, co da się zjeść. Nie jest to działanie świadome ani rozumne — taka cecha, jak ta, że metale przewodzą prąd elektryczny, zupełnie bezmyślnie i bezboleśnie również. Najprostsze organizmy nie posiadają układu nerwowego. Cechą materii ożywionej, jest że się po prostu zachowuje.
W miarę ewolucji pojedynczych komórek do skupisk wielokomórkowych, następowała specjalizacja komórek. Zachowują się one w sposób coraz bardziej wymyślny, ale nie jest to coś bardziej doniosłego, niż łączenie się tlenu z wodorem w cząstkę wody lub z azotem w molekułę mocznika, którym możemy sobie obsikać kiosk z gazetami. Jest to proces mechaniczny, ściślej — biochemiczny.
W trakcie ewolucji niektóre komórki przekształcają się w nerwowe. Tworząc substancję komórkową specjalizującą się w zarządzaniu innymi komórkami, na przykład, tymi do roboty tworzącymi mięśnie. Powstaje coś, co niby jest mózgiem, prawie mózgiem ale jeszcze nie mózgiem. Kierowanie komórek nerwowych innymi komórkami organizmu, odbywa się w sposób poza świadomy u większości zwierząt. Nawet ludzki umysł kieruje 99 procentami procesów fizjologicznych w sposób dla nas samych nieznany (trawienie, oddychanie, utrzymywanie równowagi). Także procesy uznawane za świadome, jak rzucanie wyzwisk, śpiewanie kolęd, czy pisanie, w dużej mierze takie nie są. Posługujemy się gotowymi szablonami, wzorcami, najmniejszymi jednostkami informacji języka polskiego, nabytymi w drodze edukacji, które w do końca nieznany sposób, emitujemy via usta lub stukając palcami po klawiaturze.
Zachowanie komórek nerwowych służy trzem celom: zdobywaniu pokarmu, unikaniu niebezpieczeństw oraz rozmnażaniu się. Odbywają się one bez emocji, strachu i świadomości.
Na poziomie zwierząt zdecydowanie bardziej skomplikowanych od karpia, typu kot Jarosława Kaczyńskiego, występują jedynie mechaniczne odruchy. Sterowanie na zasadzie prostych sprzężeń zwrotnych. Jak to, to tamto, jak tamto to owo. Organizm psa to robot wykonany z białka, który nie działa świadomie, w naszym o świadomości wyobrażeniu. Koń też się po prostu zachowuje.
Aczkolwiek patrząc na zwierzęta mamy wrażenie, że one myślą, czują, rozumieją, kochają, tęsknią, cierpią i tak dalej, ponieważ wygląda na to, iż zachowują się podobnie, jak my w podobnych emocjonalnych lub intelektualnych sytuacjach. Skoro kot płacze to zdaje nam się, że jest mu przykro. Ale nie jest mu przykro. Po prostu łzawi, co jest istotną funkcją oka służącą wielu celom, powstałą w drodze ewolucji. Łzawi na tych samych zasadach, jak my obierając cebule.
Jest mi przykro, ale
wasze psy, koty, świnie i konie a także komary, żaby i inne gady z owymi karpiami włącznie, wiedzą o świecie i o sobie samym, miej więcej tyle, co wasz telewizor albo, co już może łatwiej sobie wyobrazić, atawistyczne roboty stworzone przez słynącą z robienia podróbek zwierząt ze stali i krzemu, firmę Boston Dynamics.
Badania nad ludzkimi mózgami oraz zwierzęcymi pozwalają już precyzyjnie wskazać, jaka część mózgu, za co jest odpowiedzialna. Na jakiej zasadzie to mniej więcej działa. Dzięki tym odkryciom można już jednoznacznie stwierdzić, że zwierzęta nie boją się, nie cierpią, nie żałują nie zakochają się, gdyż nie posiadają tej części mózgu odpowiedzialnej za owe funkcje zwanej korą nową zwłaszcza w płacie czołowym.
Nawet najbardziej do nas podobne człekokształtne małpy, mają ten obszar mózgu 10 razy mniejszy od ludzkiego. Pozostałe ssaki go nie posiadają. Ryby, stworzenia których mózgi powstały 530 mln lat temu, nie są tak wyrafinowane, jak te posiadane przez ssaki. Aby z rybiego mózgu powstał organ, jaki ma pies, matka natura pracowała nad tym 320 mln. lat dłużej. Prymitywnego działania mózgu ryby nie da się wyrazić słowami ani przyrównać do niczego, co posiadamy w naszej pamięci i wyobraźni.
Jak to jest być zwykłym ssakiem, to już nieco łatwiej powiedzieć: To przypuszczalnie tak, jak być lunatykiem lub pijanym na urwanym filmie – tyle, że przez całe życie. Pies tudzież inny świstak nie jest świadomy ani swojej śmierci, ani życia ani upływu czasu. Dla nich być, czy nie być jest takim samym zmartwieniem, jak dla szafy, czy stoi w pokoju, czy płonie w piecu centralnego ogrzewania. Być albo nie być — to nie jest pytanie.
Dlatego robienie hecy z tego, że karp się udusił, jest równie sensowne, jak manie pretensji do amstaffa, że odgryzł dziecku głowę. Karp nie wie i nie czuje, że jest duszony a amstaff nie ma wyrzutów sumienia, że wyrwał swojemu panu język.
W tak zwanym humanitarnym uśmiercaniu zwierząt ( humanitarny znaczy zdaje się ludzki) tak naprawdę chodzić może, co najwyżej, o względy estetyczne, które mogą mieć znaczenie, być może, dla rzeźnika ale nie dla rytualnie zabijanego indyka. Ładniej jest porazić go prądem niż przecinać grdykę ostrzem talerzowym.
Co do karpi to podobno najładniej wychodzi, na co prawo pozwala, bejsbolem w łeb, szpikulcem do lodu w czubek głowy albo zamrozić żywcem.
Jak zabijać inne kręgowce, żeby ładnie postmortem wyglądały to wiemy. Ale jest to know-how kosztowne, którego nieskrępowane rozpowszechnianie, mogłoby być chyba przestępstwem, więc tylko dla bardzo zainteresowanych czytelników na specjalne życzenie.
Korzystałem z :
- „Lęk. Neuronauka na tropie źródeł lęku i strachu” — Ledoux Joseph< /li>
- „Czy i jak ryby odczuwają ból?” — Krzysztof Ciszewski ( wykład )
Napisał:
Robert Jaruga
NOTA REDAKCYJNA
Nota Redakcyjna, to stopień doskonałości tekstu, jaką zdaniem zespołu redakcyjnego osiągnął autor mozoląc się przy komputerze.
Ów stopień wyrażamy w procentach, ponieważ wszystko, co zawiera procenty jest dużo bardziej godne uwagi niż to, co procentów nie zawiera, vide piwo bezalkoholowe.
Idealny tekst, czyli taki, który nie istnieje otrzymałby
100 PROCENT
Dziś dajemy:
Ponieważ:
Patrząc na psy i koty, doprawdy wierzyć się nie chce, że to tak bezmyślne stworzenia. Niczym maszynki do mięsa lub piece mikrofalowe. Ale nie wypada o wszystko się z nauką spierać, zwłaszcza, że nie będziemy z nich robić rosołu na wigilię.
O AUTORZE :
Jest sukcesem reprodukcyjnym ojca Józefa i matki Marii. Jasno z tego wynika, że urodził się w świętej rodzinie. Skończył dziennikarstwo w Warszawie i nauki polityczne w Hamburgu.
Wolno mu więc o sobie mówić, że jest prawdziwym hamburgerem. Pociesza go, że składa się z inteligentnej materii o masie 1300 gramów (waga mózgu). Martwi, że zliczając masę 7,3 miliarda mózgów zamieszkujących Ziemię wychodzi, że inteligentna materia stanowi pomijalny procent materii nieinteligentnej, z której składa się makrokosmos. (Perfekcyjny w pielęgnacji swej intelektualnej niezależności – przyp. red).
Nawkładaj Autorowi ile wlezie
Formularz Kontaktowy
SKOMENTUJ
ALE…
Możesz zamieścić swój komentarz poniżej. Być może obraźliwy, prześmiewczy a nawet wulgarny pod warunkiem, że podpiszesz go własnym imieniem i nazwiskiem figurującymi w dokumentach metrykalnych.
Wszelkie komentarze, których autorzy wstydzą się tego co myślą i co zatem idzie piszą, przez co rozumiemy niechęć do wyjawiania swoich danych będą usuwane.
Natomiast jeżeli czujesz potrzebę nawsadzania autorowi bezpośrednio a chciałbyś pozostać anonimowy, użyj formularza kontaktowego powyżej.
Twoje uwagi, zgryźliwości oraz jak przypuszczamy również peany, trafią bezposrednio do skrzynki mailowej autora. Wiąże się to z niebezpieczeństwem, że możesz nawet otrzymać jakąś odpowiedź, propozycję lub zostać wyzwany na pojedynek.