8:00 — 19:00

Pra­cu­je­my Ponie­dzia­łek — Sobota

+48 668 935 668

Dzwoń w Każ­dej Sprawie.Tu i Teraz!

NUMER a TATRY 4.0 W atmosferze tryumfu nadziei nad doświadczeniem, zwycięstwa wiary nad zdrowym rozsądkiem oraz powiewów górskiego powietrza, duch czwartej rewolucji przemysłowej zwanej umownie Gospodarką 4.0, która pokona barierę między człowiekiem, koniem a maszyną zawisł nad krzyżem Giewontu.

PŁASKIE TATRY

Otóż naj­waż­niej­szy­mi góra­mi na świe­cie są oczy­wi­ście Tatry, któ­rych powierzch­nia wyno­si jakieś 175 km kwa­dra­to­wych, jak twier­dzą geo­de­ci, któ­rzy nie bio­rą pod uwa­gę, że góry roz­wi­nię­te w płasz­czyź­nie mają zde­cy­do­wa­nie więk­sze powierzch­nie, niż Bał­tyk, któ­ry już bar­dziej pła­ski być nie może. Dla­te­go, rze­czy­wi­stą powierzch­nię pol­skich Tatr moż­na sza­co­wać na jakieś 500 km do kwadratu.

KRÓL GÓR

Obec­nie tym regio­nem, 100 razy więk­szym niż pań­stwo Waty­kan, rzą­dzi cele­bry­ta w peł­ni tego sło­wa zna­cze­niu, dyrek­tor Tatrzań­skie­go Par­ku Naro­do­we­go Szy­mon Zio­brow­ski, czło­wiek obda­rzo­ny inte­lek­tem, wizją, odwa­gą i wytrwa­ło­ścią wca­le nie mniej­szy­mi, niż te jakie posia­da pre­mier Mora­wiec­ki. Poza grze­chem śmier­tel­nym, jakim jest wygląd owło­sie­nia dyrek­to­ra (nie­co, jak Zbi­gniew Wodec­ki, kie­dy żył), przez któ­re nie wyglą­da spe­cjal­nie prze­ko­nu­ją­co, ale spra­wia, że krą­że­nie krwi w żeń­skich narzą­dach płcio­wych przy­spie­sza, jego życio­rys to dłu­ga lista zalet, któ­re prze­ko­na­ły mini­stra poprzed­nie­go rzą­du, że Zio­brow­ski to uro­dzo­ny dyrek­tor TPN. Nikt w 38 milio­no­wym naro­dzie nie nada­ję się na kró­la Tatr bar­dziej niż on.

Zio­brow­ski rzą­dzi już 4 lata. Osią­gnął wię­cej, niż wszy­scy jego poprzed­ni­cy przez ostat­nie 60, a to pew­nie dla­te­go, że górzy­ste tere­ny skąd pocho­dzi, dają schro­nie­nie przed nur­ta­mi kul­tu­ro­wy­mi, inży­nie­ryj­ny­mi i oby­cza­jo­wy­mi domi­nu­ją­cy­mi na prza­śnych tere­nach nizin­nych resz­ty Pol­ski. Jego wyśmie­ni­ty umysł mógł więc nad­zwy­czaj­nie się roz­wi­jać osią­ga­jąc para­me­try nie­mal olimpijskie.

Naj­więk­szym pro­ble­mem, z któ­rym Zio­brow­ski musiał się zmie­rzyć na razie bez suk­ce­sów, jest śro­do­wi­sko fia­krów, któ­rzy szko­dzą wize­run­ko­wi Tatr bar­dziej niż prze­stęp­cy, reali­zu­jąc swój popęd śmier­ci (w uję­ciu Freu­dow­ski) zamę­cza­jąc konie w spo­sób bestial­ski na tra­sie Pale­ni­ca Biał­czań­ska – Wło­sie­ni­ca, zwłasz­cza na oczach wraż­li­wych mło­dych dam akty­wi­stek LGBT. To wszyst­ko idzie do mediów, któ­re kreu­ją spra­wę na nie wia­do­mo jaką sen­sa­cję. Krą­ży­ła nawet pogło­ska, że dzien­ni­ka­rze TVN‑u pła­cą za zamę­cza­nie konia na oczach kamer, żeby z cze­goś Infor­ma­cje poskła­dać, co jed­nak oka­zać się mia­ło nie­praw­dą. To nie zna­czy, że pro­blem znik­nął, w cza­sach, kie­dy byle baran ze swo­im smart­fo­nem, czu­je się przy­naj­mniej, jak­by był Andrze­jem Wajdą.

PRAWDZIWA REWOLUCJA TO WYNALAZEK

Nad roz­wią­za­niem pro­ble­mu góral­skiej spi­ra­li prze­mo­cy wobec zwie­rząt deli­be­ro­wa­no w TPN tygo­dnia­mi, aby dojść do prze­ko­na­nia, że aby ją roz­wią­zać potrzeb­ny jest wyna­la­zek, inno­wa­cja, prze­łom tech­no­lo­gicz­ny. Pra­ce kon­cep­cyj­ne roz­po­czę­to już w 2010 roku, odrzu­ca­jąc z mety, takie lewi­cu­ją­ce pomy­sły, jak zastą­pie­nie koni robo­ta­mi na kształt tych wytwa­rza­nych przez Boston Dyna­mics albo zwy­kły­mi pojaz­da­mi typu melex, któ­re kie­ro­wa­ne przez fia­krów via koło kie­row­ni­cy, zupeł­nie zwal­nia­ły­by ich z odpo­wie­dzial­no­ści za złe lub dobre uczynki.

Sta­nę­ło na tym, że przy­szły wóz ma być po pierw­sze cało­se­zo­no­wy i taki, któ­re­go nigdzie na świe­cie nie ma, łączą­cy w sobie zale­ty żywe­go konia oraz współ­cze­snej tech­no­lo­gii. Naj­le­piej, aby wóz wyglą­dał folk­lo­ry­stycz­nie, ale miał wewnątrz elek­trycz­ny moto­rek, któ­ry wspo­ma­gał­by konia, co było­by mu lżej.

Zarząd TPN– spo­tkał się z naukow­ca­mi z Aka­de­mii Gór­ni­czo Hut­ni­czej w Kra­ko­wie, przed­sta­wia­jąc swo­je roman­tycz­ne zapa­try­wa­nia na moż­li­wość połą­cze­nia sil­ni­ka żywe­go z elek­trycz­nym, co zda­niem zarzą­du musia­ło­by być bar­dzo pro­ste. Z dużym zdzi­wie­niem pano­wie przy­ję­li opór świa­ta nauki, któ­ry przy­słu­chi­wał się ich argu­men­tom z wysił­kiem potrzeb­nym, aby uwie­rzyć w cuda. Zda­niem naukow­ców stwo­rze­nie takie­go pojaz­du było­by bar­dzo trudne.

Nie zra­ziw­szy się tym scep­ty­cy­zmem wła­dze par­ku, zwró­ci­ły się do Uni­wer­sy­te­tu Przy­rod­ni­cze­go w Wied­niu, w kwe­stii tego czy moż­na mate­ma­tycz­nie wymo­de­lo­wać wysi­łek konia na tra­sie do Mor­skie­go Oka, tak aby był on ska­lo­wal­ny na tyle, aby jego zmia­ny mógł roz­po­znać jakiś sys­tem logicz­ny, wspo­ma­ga­ją­cy ste­ro­wa­nie sil­ni­ka elek­trycz­ne­go. Austria­cy zapre­zen­to­wa­li pewien opty­mizm a nawet uzy­ska­li jakieś wiel­ko­ści liczbowe.

W opar­ciu o te licz­by, urzęd­ni­cy stwo­rzy­li spe­cy­fi­ka­cje owe­go cudow­ne­go wozu łączą­ce­go konia żywe­go i elek­trycz­ne­go z ele­men­tem ludz­kim sie­dzą­cym na koź­le, któ­ra mię­dzy inny­mi zakładała:

Pojazd ma być elek­trycz­ny. Wypo­sa­żo­ny w aku­mu­la­to­ry pra­cu­ją­ce w zakre­sie od +30 do – 30 stop­ni Cel­sju­sza. Wypo­sa­żo­ny w układ ste­ru­ją­cy, któ­ry w cza­sie rze­czy­wi­stym dobie­rać będzie odpo­wied­nią moc sil­ni­ka niwe­lu­ją­cą obcią­że­nie konia, pobie­ra­jąc dane z konia w 40 cyklach na sekun­dę z dokład­no­ścią do 1 Niu­to­na, uśred­nia­ne co pół sekun­dy. Para­me­try jaz­dy mają być wizu­ali­zo­wa­ne na ekra­nie. W przy­pad­ku awa­rii zespo­łu dro­go­we­go infor­ma­cja ma być prze­sy­ła­na przez moduł GSM zapew­nia­ją­cy moż­li­wość wpi­sa­nia mini­mum 10 nume­rów tele­fo­nów, na któ­re wysy­ła­ne będą powia­do­mie­nia o awa­rii. Para­me­try pra­cy pojaz­du zapi­sy­wa­ne będą na wymie­nial­nej pamię­ci typu flash lub dostęp do nich moż­li­wy będzie bez­prze­wo­do­wo za pomo­cą apli­ka­cji poprzez urzą­dze­nia mobil­ne pra­cu­ją­ce pod sys­te­mem Win­dows Mobi­le, Andro­id lub iOS. Wyko­naw­ca dostar­czyć miał­by tak­że opro­gra­mo­wa­nie dzia­ła­ją­ce w śro­do­wi­sku Win­dows wszyst­kich gene­ra­cji, do ana­li­ty­ki zapi­sa­nych danych, archi­wi­zo­wa­nych w pli­kach XLS.

Spe­cy­fi­ka­cja owej nie­sa­mo­wi­to­ści tech­nicz­nej była dość obszer­na. Każ­dy kto się na tym zna przy­zna, że sto­pień kom­pli­ka­cji lądow­ni­ka Apol­lo 11, któ­ry jako pierw­szy wylą­do­wał na Księ­ży­cu, był dużo mniej­szy. W każ­dym razie po 5 latach prac kre­acyj­nych nad tre­ścią prze­tar­gu ogło­szo­no go w grud­niu 2015 roku.

Na wyko­na­nie pro­to­ty­pu „pojaz­du zaprzę­go­we­go ze wspo­ma­ga­niem elek­trycz­nym”, wymy­śla­ne­go przez urzęd­ni­ków przez 5 lat robot­ni­cy i inży­nie­ro­wie dosta­li zgod­nie z zapi­sa­mi prze­tar­gu 5 mie­się­cy. Miał być goto­wy do dro­gi oko­ło maja 2016 roku. No i żeby nie było za dro­go a wręcz prze­ciw­nie, żeby było tanio.

Wpraw­dzie w warun­kach prze­tar­gu, było napi­sa­ne, że wygrać go może fir­ma, któ­ra ma udo­ku­men­to­wa­ne doświad­cze­nie w wytwa­rza­niu podob­nych pojaz­dów, jed­nak nie cze­piaj­my się szcze­gól­nie, że ta któ­ra prze­targ wygra­ła podob­ne­go doświad­cze­nia nie mia­ła. Żad­na fir­ma na świe­cie nie mia­ła toż­sa­mych doświad­czeń w swo­jej histo­rii a prze­cież wóz był potrzeb­ny. Ofer­ty waha­ły się w prze­dzia­le od 179 tys. do ponad 700 tys. zł za pro­to­typ, no i naj­lep­szą oka­za­ła się spół­ka AKTIV ELEKTRONIK z Pozna­nia zaj­mu­ją­ca się han­dlem i insta­la­cją urzą­dzeń prą­do­twór­czych oraz kamer prze­ciw złodziejom.

DUCH W MASZYNIE

Stwo­rzo­ny pro­to­typ nie pozo­sta­wiał złu­dzeń, że jego pro­jek­tan­ci poświę­ci­li mu naj­lep­sze mie­sią­ce życia. Wzię­li pod uwa­gę potrze­by ludzi, któ­rzy napraw­dę ist­nie­ją, nato­miast robot­ni­cy dopra­co­wa­li każ­dą część ze świa­do­mo­ścią, że prze­cho­dzą do histo­rii pol­skiej moto­ry­za­cji. Zło­śli­wi twier­dzą, że sil­nik napę­dza­ją­cy ów zestaw dro­go­wy podob­ny jest bar­dzo do tego sto­so­wa­ne­go w rosyj­skich beto­niar­kach, ale już aku­mu­la­to­ry mogły­by zasi­lać ame­ry­kań­skie łodzie pod­wod­ne. Sta­no­wi­sko kapi­ta­na zaopa­trzo­ne zosta­ło w smart­fon, na któ­rym dało się odczy­tać chwi­lo­wą pręd­kość, dane na dwóch table­tach kon­tro­lo­wać mogli rów­nież podróż­ni. Ste­ro­wa­nie odby­wa­ło się za pomo­cą peda­łów, kom­pu­te­ra i pane­li z przy­ci­ska­mi zaadop­to­wa­ny­mi od jakiejś obra­biar­ki. Tapi­cer­ka była wyko­na­na ze sztucz­nej skó­ry, więc śmier­dzia­ła, ale bio­rąc pod uwa­gę, że pojazd wen­ty­lo­wać mógł hal­ny w zasa­dzie bez prze­szkód, z powo­dy bra­ku drzwi i okien – smród niko­mu nie prze­szka­dzał. Kształt pojaz­du dawał do zro­zu­mie­nia, że pręd­ko­ści kosmicz­nych to, to nie roz­wi­nie, nato­miast w przy­pad­ku zagła­dy bio­lo­gicz­nej koni, rów­nie dobrze pocią­gnę­ły­by go bar­dziej poży­tecz­ne krowy.

Oko­ło paź­dzier­ni­ka 2016 roz­po­czę­to testy dro­go­we, po infra­struk­tu­rze Pod­ha­la, któ­rych wynik dyrek­tor Zio­brow­ski okre­ślił, jako „obie­cu­ją­cy” – co jak już dziś wie­my było jego naj­więk­szą zawo­do­wą pomył­ką. Pro­blem pole­gał na tym, że ów sys­tem mają­cy zapew­nić ide­al­ną har­mo­nię zwie­rzę­cia z maszy­ną, cha­rak­te­ry­zo­wał się dość spo­rą bez­wład­no­ścią ope­ra­cyj­ną, któ­ra nie nadą­ża­ła za pomy­sła­mi konia, co do siły z jaką nale­ży cią­gnąć wóz. Kie­dy koń nie dawał rady, wspo­ma­gał go sys­tem elek­trycz­ny, jed­nak w taki spo­sób, że wóz pchał konia a nie ten go cią­gnął. Koń wpraw­dzie miał lżej, ale musiał iść szyb­ciej – co zna­czy, że męczył się tak samo. Podob­nie było w trak­cie hamo­wa­nia. W przy­pad­ku przy­śpie­szeń było jesz­cze gorzej. Pro­ble­my się eska­lo­wa­ły w warun­kach stro­mo­ści, kie­dy siły mia­ły więk­szą zmien­ność. Testy się skoń­czy­ły, umów­my się tak, że testo­wa­ny pojazd w dro­dze się popsuł.

NATURA MUSI NADĄŻAĆ ZA TECHNIKĄ

Jak­kol­wiek, kon­struk­cja ta dzia­ła­ła nie naj­le­piej, to nie moż­na odmó­wić słusz­no­ści władz par­ku, któ­re twier­dzi­ły, że jest ona dobra. Po pro­stu konie muszą się nauczyć pra­cy w nowych warun­kach i przy­sto­so­wać do tych nowo­cze­snych urzą­dzeń – twier­dzi­ła dyrek­cja par­ku. Przez set­ki lat poko­le­nia koni cią­gnę­ły bez­wład­ne wozy, któ­re teraz są woza­mi dyna­micz­ny­mi, więc konio­wa­te pod­cią­gnąć się muszą w ewo­lu­cji. Wła­dze par­ku nie chcia­ły gło­śno powie­dzieć, że wyma­ga to natych­mia­sto­wej wymia­ny poko­leń tatrzań­skich koni.

POEZJA POD PRĄDEM

W pro­to­ty­pie doko­ny­wa­no kolej­nych prze­ró­bek i uspraw­nień, co kosz­to­wa­ło zda­je się dodat­ko­we 50 tys. zł nato­miast wywo­ła­ło poważ­ny impuls kul­tu­ro­twór­czy. Lud­ność Pod­ha­la na cześć elek­tro­fa­sią­gu two­rzyć poczę­ła limeryki:

Chy­ba pęk­nę chy­ba skonam

Zwy­kły wóz za ćwierć miliona

Dobra może nie tak zwykły

Fasiąg będzie elektryczny

Będzie racja ekologa

Będziem cho­dzić tu, na nogach

Bo naj­lep­sze są wyniki

Eko eko­no­mi­ki

Wozy pięk­ne, Nie najgorsze

Takie dro­gie, Pew­nie porsche

LUDOWY SCEPTYCYZM

Oczy­wi­ście motłoch się cie­szył, jed­nak jak w każ­dym dzia­ła­niu poja­wia­ją­cym się w trak­cie wdra­ża­nia genial­ne­go wyna­laz­ku, poja­wi­ło się pyta­nie, czy war­to w nie­go jesz­cze inwe­sto­wać z nie­wia­do­mym skut­kiem, czy może pro­gram prze­rwać defi­ni­tyw­nie, osta­tecz­nie godząc się z ponie­sio­ny­mi kosz­ta­mi, któ­re księ­go­wi nazy­wa­ją stra­ta­mi nad­zwy­czaj­ny­mi. Zda­nia były podzie­lo­ne a każ­da ze stron znaj­do­wa­ła potwier­dze­nie dla swo­je­go stanowiska.

BOHATEROWIE DRAMATU :

Pan Szy­mon Ziobrowski

Pan Pożar

UPADEK

30 stycz­nia zda­rzy­ło się jed­nak to, co teo­re­ty­cy dra­ma­tu grec­kie­go nazy­wa­ją Deus ex machi­na, czy­li nagła zmia­na sytu­acji, nie­da­ją­ca się logicz­nie wyja­śnić w kate­go­riach roz­wo­ju wyda­rzeń. Jedy­ny na świe­cie pojazd cią­gnio­ny przez konia a pcha­ny siła­mi induk­cji magne­tycz­nej zapa­lił się samo­czyn­nie, że gasi­ły go trzy zastę­py stra­ży ognio­wej. Nazwać by to moż­na opatrz­no­ścio­wą katastrofą.

No cóż siła woli, wia­ra, pew­ność sie­bie, skłon­ność do ryzy­ka a może nawet modli­twa upraw­do­po­dab­nia­ją osią­gnię­cie suk­ce­su, w każ­dej dzie­dzi­nie pod warun­kiem zacho­wa­nia reali­zmu w sto­sun­ku do tech­ni­ka­liów. Nie spo­sób wspo­mnia­ny­mi cecha­mi zmu­sić cia­ła do lewi­ta­cji i poko­nać siły cią­że­nia. Pol­ska nie jest kra­jem, w któ­rym powsta­ną naj­lep­sze na świe­cie pojaz­dy na prąd, super samo­cho­dy a nasi far­ma­ceu­ci nie wymy­śla­ją naj­lep­szych środ­ków na poten­cję. Dobrze by obec­ne wła­dze sta­ły sobie z tego spra­wę, zanim za odwrot­ne myśle­nie bru­tal­na rze­czy­wi­stość każe sobie zapła­cić rachunek.

Napisał:

Dr Warlecki

NOTA REDAKCYJNA

 

Nota Redak­cyj­na, to sto­pień  dosko­na­ło­ści tek­stu, jaką zda­niem zespo­łu redak­cyj­ne­go osią­gnął autor mozo­ląc się przy komputerze.

Ów sto­pień wyra­ża­my w pro­cen­tach, ponie­waż wszyst­ko, co zawie­ra pro­cen­ty jest dużo bar­dziej god­ne uwa­gi niż to, co pro­cen­tów nie zawie­ra,  vide piwo bezalkoholowe.

Ide­al­ny tekst, czy­li taki, któ­ry nie ist­nie­je otrzymałby

100 PROCENT

Dziś dajemy:

0

Ponieważ:

Nic dodać i nic ująć, czy­li zasłu­że­nie moż­na iść się upić !

O AUTORZE :

Poczę­ty przez szla­chet­nych rodzi­ców w nie budzą­cych wąt­pli­wo­ści oko­licz­no­ściach. Postać abso­lut­nie nie­ska­zi­tel­na, ide­al­na i uniwersalna.

Któ­rej nie moż­na pocią­gnąć do odpo­wie­dzial­no­ści kar­nej, ani pognę­bić w pro­ce­sie cywil­nym. Czy­li już powin­ni­ście zro­zu­mieć, że nie ist­nie­je. Dr War­lec­ki to pseu­do­nim, za któ­rym kry­je się jed­na umy­sło­wość ale w róż­nych mózgach, repre­zen­tu­ją­cych kil­ka punk­tów widze­nia. Byt tyleż praw­dzi­wy, co abs­trak­cyj­ny. Wie­le oczu, tyle samo uszu i kil­ka kilo sza­rych komó­rek. Chcie­li­śmy go nazwać nawet pro­fe­so­rem, ale poprze­sta­li­śmy na skrom­niej­szej tytulaturze.

ZOSTAŃ AUTOREM 

bądź jednym z nas

Nawkładaj Autorowi ile wlezie


Formularz Kontaktowy

    SKOMENTUJ


    ALE…

    Możesz zamie­ścić swój komen­tarz  poni­żej. Być może obraź­li­wy, prze­śmiew­czy a nawet wul­gar­ny pod warun­kiem, że pod­pi­szesz go wła­snym imie­niem i nazwi­skiem figu­ru­ją­cy­mi w  doku­men­tach metrykalnych.
    Wszel­kie komen­ta­rze, któ­rych auto­rzy wsty­dzą się tego co myślą i co zatem idzie piszą, przez co rozu­mie­my nie­chęć do wyja­wia­nia swo­ich danych będą usuwane.
    Nato­miast jeże­li czu­jesz potrze­bę nawsa­dza­nia auto­ro­wi bez­po­śred­nio a chciał­byś pozo­stać ano­ni­mo­wy, użyj for­mu­la­rza kon­tak­to­we­go powyżej.
    Two­je uwa­gi, zgryź­li­wo­ści oraz jak przy­pusz­cza­my rów­nież peany, tra­fią bez­po­sred­nio do skrzyn­ki mailo­wej auto­ra. Wią­że się to z nie­bez­pie­czeń­stwem, że możesz nawet otrzy­mać jakąś odpo­wiedź, pro­po­zy­cję lub zostać wyzwa­ny na pojedynek.


    TY DECYDUJESZ, ILE ZAROBI AUTOR

    W życiu wydawcy nadchodzi ten krytyczny moment, kiedy trzeba zapłacić za opublikowany tekst.
    Po drugie żaden wydawca, tego nie lubi, bo chciałby wydawać wszystko z wyjątkiem pieniędzy.
    Po pierwsze musi on dokonać trudnej sztuki wyszacowania wartości artykułu, w oparciu o subiektywne kryteria, mogące być przecież krzywdzące.
    Aby pozbyć się tego pierwszego problemu, scedowaliśmy radość wyceny pracy redaktorów na czytelników.
    To Twoja decyzja wpływa na to :  czy będzie kaszanka, czy kawior ?
    Klikając na pieniążki poniżej przyznasz autorowi od 1 do 5 zł !

    Owego aktu sprawiedliwości możesz dokonać tylko raz ! 

    W rezultacie owych kliknięć, na koncie autora, pojawi się zagregowana kwota zadysponowanego przez czytelników wynagrodzenia (iloczyn średniej wyceny i liczby wyceniających).

    Te pieniądze w żaden sposób Cię nie obciążają. Nie są odejmowane, ani dodawane  do wartości Twojej subskrypcji. Nic cię zatem nie kosztują.

    Kierując się najwyższą starannością i uczciwością odpowiedz sobie na pytania :
    1. Ile jest warte, co przeczytałeś ?
    2. Na ile zmniejszyło strefę niewiedzy ?
    3. A może czytanie w ogóle zdeprecjonowało Twoje rozumienie świata?

    Dysponuj pieniędzmi pamiętając, że honorarium pomniejszone zostanie o podatek oraz składkę ubezpieczeniową, stanowiące razem ok. 48 proc. jego wartości.

    Brak komentarzy

    Co o tym myślisz ?